Witajcie poszukiwacze i poszukiwaczki starych domów. Po 3 miesiącach intensywnego rozglądania się za starym domem i obejrzeniu ponad 20 nieruchomości wreszcie siadłam i niemal “przelałam na papier” swoje obserwacje. A jest ich naprawdę sporo. Wreszcie też wiem, czego chcę a raczej, czego nie chcemy, bo duża w tym zasługa mojego męża, który od początku pięknie prostował ścieżki, którymi kroczyłam. Pewnie, gdyby nie on już dawno bylibyśmy właścicielami jakiejś rudery. A tak, dokładnie wiemy, jaki stary dom chcemy kupić.
PRESJA
Mówią, że amatorów starych nieruchomości jest niewielu, ale na swojej drodze, tak zwanej konkurencji, mi nie brakuje. Nie dalej jak wczoraj, podczas oglądania starego domu, przyjechali niezapowiedziani goście – młode małżeństwo, które poszukiwało dla siebie nieruchomości i wypatrzyło ją w google z pominięciem agencji. Sprytne! Kiedy ja powierzam swój los moim ulubionym agentom nieruchomości, oni działają na własną rękę. I uwierzcie mi czasem właścicielowi opłaca się bardziej taka transakcja. Szczególnie, gdy poszukiwacze są przygotowani do zakupu, mają gotówkę lub mogą w szybkim czasie zdobyć kredyt. To małżeństwo, na moje szczęście, przygotowane do zakupu nie było. Niemniej, takie sytuacje są dla mnie mocno stresujące. Nie lubię jak ktoś stąpa tuż za mną i wywiera na mnie presję. A tak też się zdarza.
Presja i sugerowanie, że dom wkrótce się sprzeda działa na mnie jak płachta na byka. Nie lubię takich zagrań. Kiedy umawiając się na oglądanie nieruchomości słyszę: “Ten dom szybko się sprzeda, bo zaraz po pani przyjeżdża kupiec, który ogląda ten dom po raz trzeci”, to w kieszeni otwiera mi się scyzoryk. Specjalnie poprosiłam właścicielkę domu o kontakt, kiedy kupiec złoży ofertę. I co się okazało? Dzień później, w niedzielę otrzymuję SMS o treści “Pani Kasiu, otrzymałam deklarację złożenia oferty”. Czym jest deklaracja złożenia oferty? W zasadzie niczym. Każdy może powiedzieć: “Kupię ten dom” a później nie wykonywać żadnych działań. Niemniej poczułam się na tyle niefajnie, że więcej na ten dom nawet nie spojrzałam. A był ładny. Miał jeden minus – nie był odrębną nieruchomością, tylko domem podzielonym na dwie części. Do sprzedania była 160 metrowa część a w 100 metrowej nadal mieszkała starsza babcia, która na razie nikomu nie wadzi, ale nie wiadomo komu sprzeda drugą połowę. Nie znosimy bliźniaków i szeregowców. Nawet tych najpiękniejszych z okresu przedwojennego.
SEZON NA ZAKUP STAREGO DOMU
W marcu ruszył też sezon na zakup nieruchomości. Poszukiwacze domów dzielą się na takich, którzy wolą kupować zimą (ja zaliczam się do nich), bo wtedy znacznie więcej widać oraz na osoby, które przebudziły się ze snu zimowego i pragną pięknego domu z ogrodem na lato. Ogród szczególnie pięknie urządzony znacznie zaburza percepcję. Dwukrotnie to właśnie ogród bardziej mnie zachwycił niż dom i póki nie ochłonęłam chciałam kupić nieruchomość. Ogród dla mieszczucha to istna zguba. Także spotkałam się z tym, że właściciel domu zrezygnował czasowo ze sprzedaży, bo ma zamiar jeszcze się nacieszyć ogrodem w okresie wiosenno-letnim. Skoro ma już opłacony cały sezon grzewczy, to teraz ma zamiar czerpać przyjemność z domu a po lecie zastanowi się nad sprzedażą.
Część osób z naszego środowiska zupełnie nie rozumie, dlaczego chcę kupić stary dom. Wielokrotnie proszono mnie o wyjaśnienie. W głowie wciąż zadawałam sobie pytanie:
Dlaczego mnie nie rozumiesz, przecież to takie oczywiste?
Okazuje się, że zrozumienie i zaakceptowanie fanatyka starych nieruchomości wcale nie jest takie proste. Osoba próbująca zgłębić tę fascynację zwykle pyta:
“A nie chcesz wybudować sobie takiego domu na wzór starego? Wyjdzie Ci dużo taniej niż renowacja ruiny. Będziesz mieć nowy dom i nie pozbędziesz się tych wszystkich problemów jakie na pewno pojawią się po zakupie starej nieruchomości”
Pewnie tak, ale to nie będzie to samo. Nie byłabym szczęśliwa w takiej imitacji starego stylu. Bo to zawsze jest imitacja. Podłogi tylko udają stare, okna to plastiki itp. Co nas odróżnia? Sentyment do staroci. Jak wyjaśnić czym jest miłość do starego domu osobie, która nie ma w swoim domu ani jednego przedmiotu z duszą, no jak? Są osoby, które po prostu zużyte stare sprzęty wyrzucają. Otaczają się tylko nowymi przedmiotami. Wszystko w ich domu jest sterylnie czyste. Trudno mi przekonać taką osobę do swoich racji. Tak samo jak ona nie mogłaby mnie namówić do mieszkania w takiej nieruchomości jaką preferuje. Różnimy się i tak już zostanie.
Czasem po kolejnych nieudanych oględzinach łamię się i myślę czy, aby nie wybudować pięknej bryły domu a później nie wyposażyć jej w stare okna, starą podłogę z odzysku, stary piec kaflowy itp.
Potem przypominam sobie o jeszcze jednej misji, która mi przyświeca w poszukiwaniach szarego domu. Przecież ja marzę o tym żeby go ocalić! Ocalić przed deweloperem. Ocalić przed kretynem, który wywali wszystko co stare i zostawi puste ściany z gładzią i sztuczne panele podłogowe. Marzę o tym, aby ocalić dom!
Już kilka razy mi się nie udało. Pamiętacie dom 120 metrów na pięknej działce? Zrezygnowałam z niego, bo był za mały. Już go nie ma. Deweloper kupił teren i zrównał go z ziemią. Dom z piękną historią, w którego wnętrzach, w czasie wojny ukrywała się cała rodzina Żydów. Strasznie szkoda. Łza kręci się w oku. Smutek i żal.
Jak agent może nam zaproponować dom, skoro kompletnie nie rozumie czego oczekujemy? Agenci są przyzwyczajani do klientów, którzy chcą kupić dom gotowy do zamieszkania bez wizji generalnego remontu. Tego poszukuje 90% kupujących a my należymy do tych 10%, która, gdy agent powie:
“Proszę zobaczyć, podłogi i okna zostały wymienione na nowe”
Jęknie ze smutkiem:
O nie! To straszne!
Tak jak napisałam wcześniej, wreszcie wiemy konkretnie czego oczekujemy od naszego przyszłego domu. Dlatego dla moich ulubionych agentów przygotowałam specjalną broszurę pokazującą to czego oczekujemy.
NASZ STARY DOM
Na razie mój mąż cierpliwie znosi poszukiwania starego domu, ale chciałby też taki, który spełnia jego warunki. Obiecałam Wam w poprzednim poście opisać oczekiwania mojej drugiej połówki i nasze zupełnie różne podejście do zakupu nieruchomości. Tak jak napisałam już wcześniej, dzięki rozsądkowi, który go niewątpliwie cechuje, uniknęliśmy naprawdę wielu pomyłek. Ja pod wpływem emocji brałabym wszystko. Jak zobaczę ruinę np. z zarwanymi stropami, to w głowie brzęczy mi zadanie “A to się zrobi, mały remont i będziemy żyć jak królowie“. Wizja bankructwa groziła nam wielokrotnie.
Jak widzicie poszukiwania starego domu wciąż trwają. Jedno jest pewne, z każdą wizytą w starym domu, wiemy więcej o tym co nam się podoba. Uczymy się zarówno siebie nawzajem a także zdobywamy niezbędną wiedzę o starych nieruchomościach! Mam nadzieję, że wkrótce się nam uda!
Zajrzyjcie koniecznie do poprzednich tekstów o poszukiwaniach starego domu:
NEVER ENDING STORY: O WILLI SZEMBEKÓW I ZŁAMANYM SERCU