Wczoraj rozpoczęły się targi designu w Mediolanie. Pierwszy dzień już za mną. Był na pewno pełen skrajności. Przede wszystkim słowo, które przez kilka pierwszych godzin zwiedzania cisnęło mi się na usta, to “rozczarowanie”. Co się stało z moim ulubionym miejscem pełnym inspirujących spotkań i niezwykłych doznań na pograniczu sztuki i designu?
Zachwycona poprzednimi edycjami Milan Design Week, to właśnie dzielnicę Lambrate Ventura wybrałam na pierwszy dzień pobytu w Mediolanie. To właśnie tutaj, przez ostatnie 2 lata odkrywałam trendy, które przez kolejne dni tylko potwierdzam. Dzięki temu, że znalazłam mieszkanie stosunkowo blisko tej dzielnicy, udało mi się dotrzeć tam bez przeszkód, pomimo trwającego od rana strajku komunikacji. Dobry znak, pomyślałam. Niestetety to, co się działo w ulubionym przeze mnie miejscu przez następne godziny spowodowało, że dzień zdecydowanie nie należał do udanych. A przynajmniej jego początek!
Zaczęło się od tego, że część tętniącego życiem Lambrette było zamknięte. Natomiast wystawy które były otwarte, widziałam dokładnie w zeszlym roku! Nie było moich ulubionych wystawców i musiałam zrezygnować z cyklicznych odwiedzin u holenderskich, szewckich i duńskich projektantów. To jeszcze nie koniec. Największą halę, wypełnioną zawsze po brzegi awangardowym designem przejęła Ikea. Ikea, którą kocham i pewnie jej obecność, by mi nie przeszkadzała, ale nie tutaj. Nie w tym miejscu. Nie w miejscu zarezerwowanym dla młodych, zdolnych i jeszcze nieodkrytych twórców. W hali Ikea nie brakowało oczywiście pięknych kadrów. Doceniam między innymi pracę szwedzkich stylistek – Anna & Pella, piszących na codzień bloga Ikea Livet Hemma. Spisały się wyśmienicie! Niemniej ja oczekiwałam emocji. Zaskoczenia. Spotkania z szokującymi ekspozycjami. Inspiracji. Poruszenia. Chciałam, aby ktoś mną potrząsnął. Nadal pamiętam to, co mnie zachwyciło w zeszłym roku.
Kiedy już myślałam, że dzień zakończy się totalną katastrofą, wreszcie trafiłam do hali, w której znalazłam projekt, o którym czytałam kilka dni przed wylotem. Chodzi o dywan z włosów. Ci z Was, którzy śledzą mnie na Insta storis pewnie nie będą zaskoczeni moja reakcją. Pierwsze co pomyslałam to: “blee, ohyda”. Widząc co przygotowała marka The Colour Of Hair nieco zmieniłam zdanie.
Jak powstaje ten produkt. Otóż włosy są wypalane na metalu i pozostają na nim w formie jaką widzicie na zdjęciach. Proteiny, które są we włosach stanowią barwnik, czarny pigment, który właśnie utrwala się w formie wzoru na metalu.
Muszę przyznać, że przynajmniej ten projekt mnie zaskoczył i poruszył. I w tedy po raz drugi spotkałam Zuzę Skalską. Mówię jej cała podniecona, że tu jest taki i taki projekt i że wydaje się to trochę straszne. A ona na to:
I co z tego? Jesz włosy codziennie i nawet o tym nie wiesz!
Okazuje się, że polepszacz do wypieku chleba produkowany jest w Chinach z ludzkich włosów. Produkt ten stosowany jest do wypieku chleba w całej Europie. Jedząc wiec pyszne bułeczki z supermarketu jemy też włosy.
No rzeczywiście w tym kontekście dywan z włosów nie robi już na mnie takiego wrażenia – mówię – Pewnie ze względu na to że Lambrate wyglada w tym roku jak wygląda staram się wyszukać jakieś ciekawe propozycje. A ona na to bezceremonialnie:
Rzeźbisz w gównie!
Pięknie mnie wgniotła w ziemię. Zbeształa za niewiedzę. I niestety muszę się z nią zgodzić. Ma rację w 100%. W Poznaniu też starałam się rzeźbić. To chyba leży w mojej naturze. Staram się zawsze patrzeć z optymizmenlm na życie.
To jeszcze nie koniec pomysłów wykorzystywania “surowców”, jakie dostarcza człowiek jakie widziałam na Lambrate. Było też mydło i świeczki z ludzkiego tłuszczu.
EDIT. Ponieważ temat wykorzystywania ludzkiego tłuszczu wzbudził tyle kontrowersji muszę wyjaśnić że pokazane poniżej przykłady były zaprezentowane na wystawie MATERIAL FUTURES która za zadanie ma poruszać naszą wyobraźnię i emocje. Ja widać wywoał spore emocje. A wszystko w słusznej sprawie: Give your body for charity to próba zwrócenia naszej uwagi na to, że nasze ciało może się przydać, więc warto przekazać je po naszej śmierci choćby w postaci ludzkich organów. Za tę prezentację odpowiada organizacja Human Kind, która chce zwrócić naszą uwagę na ten problem. Nikt nie ma zamiaru produkować mydła i świeczek z naszego ciała i ich później sprzedawać. Natomiast dywan z włosów już jak najbardziej.
Oczywiście pomimo surowej oceny całości znalazło się kilka perełek, które opiszę wkrótce.
Lambrate Ventura umiera. Pustoszeje. Rozczarowuje.
Od tego roku Lambrate Ventura traci dla mnie miano dzielnicy młodych projektantów. Znacznie lepiej się tam czułam, gdy panował tam świeży design i trudno było do niej trafić, bo byla słabo oznaczona. Niestety imprezy na dachu, zabawy nad basenem, dobre jedzenie i dużo, dużo dobrego designu sprawiło że stała się modna. Na jej przekleństwo. W zeszłym roku nie było tu jeszcze dużych marek. W tym to się zmieniło.
Nie martwię się, bo zawsze coś musi umrzeć, aby mogło się narodzić coś innego.
I oczywiście młodzi zdolni znaleźli też miejsce dla siebie. Pod koniec dnia trafiłam do dzielnicy Tortona. I muszę przyznać, że podobała mi się znacznie bardziej niż Lambrate. Widać, że sporo się tu dzieje. Na razie widziałam stanowczo za mało i na pewno w kolejnych dniach tu wrócę, bo niestety do Moooi była zbyt długa kolejka, żebym mogła się tam dostać!
Jutro czas na Salone del Mobile, czyli te właściwe targi designu w Mediolanie! Przesyłam buziaki !
Kolorów w Mediolanie poszukuję wraz ze Śnieżką #dobrydesignzesniezka #trendyzesniezka