Jak pamiętacie, w lipcu udało nam się w końcu znaleźć wymarzony stary dom (Kupiliśmy stary dom). Sporo czasu upłynęło, odkąd odebraliśmy klucze. Pewnie, gdybyśmy od razu zabrali się za remont, to Święta spędzilibyśmy już w Starym domu. Trudno jednak było mi załatwić sprawdzoną ekipę remontową z dnia na dzień. Postanowiliśmy poczekać. W końcu remont ruszył w listopadzie (Plany remontowe). Dziś po dwóch miesiącach remontu dom nadal wymaga jeszcze wielu prac. Etap „brudnych” robót budowlanych jeszcze się nie zakończył. Pewne pomieszczenia są już ukończone i niedługo będę mogła pokazać Wam ich pełną metamorfozę 🙂 (Inspiracje do sypialni). Wśród Was jest wiele osób, które kibicuje nam od samego początku oraz takich, którzy interesują się kupnem i remontem starych domów, bo sami planują to zrobić w przyszłości (To właśnie o Was stworzyłam grupę na FB w Starym domu – ZAPRASZAM). Myślę, że opowiedzenie Wam jak wygląda remont starego domu od kuchni, może być pomocne w podjęciu decyzji. Sporo legend słyszymy o tym „Ile kosztuje remont starego domu?”, ale są to artykuły pisane głównie przez teoretyków. Ja jestem praktykiem. Oczywiście każdy dom jest inny i potrzebuje indywidualnego podejścia. Niemniej wydaje mi się, że wpisy z serii Dziennik budowy mogą okazać się dla Was bardzo przydatne. Szczególnie, że wokoło sporo jest osób mówiących: „Stare domy, to studnia bez dna. Lepiej kupić ziemię i wybudować nowy dom niż topić pieniądze w remont starego”. (Na marginesie uwielbiam tych wszystkich „pomocnych wujków”). Przez te dwa miesiące sporo dowiedziałam się o różnych rozwiązaniach remontowych, o których nie miałam pojęcia i chętnie się nimi z Wami podzielę.
Od samego początku zadbałam o pełną dokumentację remontową. Bywałam na „budowie” tak często, jak się dało i wszystko dokładnie fotografowałam. Jak to zwykle bywa podczas remontów, tyle się działo, że głównie gromadziłam materiały, ale zupełnie nie miałam czasu, żeby wszystko Wam opisać. W Nowym Roku czas na zamiany. Szybko podgonimy prace remontowe z końcówki zeszłego roku i kolejne etapy remontu będą się już pojawiać cyklicznie w „Dzienniku remontu”.
To nie pierwszy dziennik remontowy na tym blogu. Moja przygoda z blogowaniem zaczęła się właśnie od remontu mieszkania w starej kamienicy. I choć wpisy z tamtego remontu to prawdziwa prehistoria, bo tworzyłam je w archaicznym edytorze tekstowym a zdjęcia przyprawiają mnie o ciarki, to miło sobie przypomnieć jakie niespodzianki nas spotkały w 2008-2009 roku. Zobaczcie na przykład, co nas zaskoczyło, kiedy zdjęliśmy starą podłogę, która zarwała się po tym, jak fachowcy robiący tynki postawili w salonie ciężką betoniarkę (Kłody pod nogi) lub jak wyglądała wymiana okien, które okazały się w tak złym stanie, że to cud, że nie wypadły (Wymiana okien), jak opalaliśmy wszystkie stare drzwi w mieszkaniu i jak paliłam jedną opalarkę za drugą (Drzwi). Sporo tego jest! Wiecie na przykład, że przy 60m2 i 200 m2 powierzchni tynków kupiliśmy już ponad 400 worków gotowej zaprawy tynkarskiej, każdy po 25kg i każdy wniesiony w pocie czoła przez mojego męża i resztę rodziny (Dobry rok). Niewiarygodne! 400 worków bez windy na czwarte piętro!
Wróćmy jednak do starego domu.
Jeśli zastanawiacie się, dlaczego w ciągu tych 2 miesięcy nie wykończyliśmy całkowicie domu, to już wyjaśniam Wam przyczynę. Nie jesteśmy Rockefellerami. Wzięliśmy kredyt na zakup domu, a nie na jego remont. Dlatego, aby spłacać kredyt, utrzymywać dom i mieszkanie oraz prowadzić remont zdecydowaliśmy się na ekipę składającą się z dwóch specjalistów. Remont wtedy idzie znacznie wolniej niż przy ekipie 5-6-osobowej, a jednocześnie środki, jakie wpłacamy fachowcom co tydzień, nie “zabijają” naszego budżetu miesięcznego. Znacznie gorzej byłoby, gdybyśmy musieli zgromadzić spore środki już na początku remontu.
Podczas remontu natknęliśmy się na kilka problemów, zastosowaliśmy kilka rozwiązań, o których nie maiłam wcześniej pojęcia, a ja podszkoliłam się w kilku kwestiach. Jesteście ciekawi co dzieje się w starym domu i jak przebiega remont. Zapraszam na pierwszy odcinek Dziennika REMONTU:
DZIENNIK REMONTU
LIPIEC
Oczywiście, kiedy tylko odebraliśmy klucze, koniecznie chcieliśmy COŚ ZROBIĆ! Na fali emocji, radości unosiliśmy się niemal nad sufitem i rozpierała nas energia. Do tego stopnia, że o mały włos nie zraziliśmy do siebie przyszłej ekipy budowlanej, cotygodniowymi telefonami w stylu „No, kiedy pan przyjdzie? Kiedy?”. Nasi fachowcy byli wtedy w trakcie prac remontowych w innym domu i oczywiście od samego początku mówili nam, że to może się przeciągnąć do listopada. Ja jednak wierzyłam, że już we wrześniu uda się weekendami wykonać jakieś prace remontowe. W lipcu pozostało mi się cieszyć piękną, bujną zielenią, jaka zaskoczyła nas w starym ogrodzie. Pierwsze pikniki w naszym ogrodzie to było coś! (takie uczucie w środku, kiedy wiesz, że ta ziemia, jak okiem sięgnąć należy do Ciebie, jest nie do opisania). Dzieciaki były zachwycone zabawą na świeżym powietrzu, a ja mogłam zebrać siły i planować w spokoju wszystkie zmiany w starym domu.
W lipcu zabraliśmy się więc sami za oczyszczenie domu z pozostałości po byłych właścicielach oraz zerwaniu tapet. O rzeczach których nie chcieliśmy zatrzymać mogliście przeczytać we wpisie: 10 rzeczy, których bez żalu pozbyliśmy się ze starego domu. To mogliśmy zrobić sami, a jak wiecie, nie mogliśmy się doczekać remontu.
Zrywanie tapet odkryło też wiele niespodzianek, jakie skrywał ten dom. Przygotowałam się do zrywanie tapet jak nigdy. Zamówiłam przez internet specjalny sprzęt i płyn do zrywania tapet. Zachowałam się jak fanka Mango zakupów i w duchu bardzo się z siebie śmiałam. Wyobraźcie sobie mnie wyposażoną w sprzęt niczym z ghostbusters w sprzęt do zrywania tapet pociągnęłam za jedną z nich a ona bez żadnego trudu odeszła od ściany! I wszystkie gadżety były zupełnie zbędne.
Zdarte tapety w dwóch małych pokojach odsłoniły stan faktyczny ścian. Był opłakany.
Oglądając stare domy nie raz widziałam trzcinę w ścianie. To typowy sposób budowania ścianek działowych w domach stawianych przed II wojną światową i we wczesnym okresie powojennym. Na drewnianej ścianie kładziona była mata trzcina a na to tynk. I taki właśnie mamy ścianki działowe w pokojach dzieci.
SIERPIEŃ
Skoro na razie nie zaczynamy remontu a pogoda taka piękna, to czemu nie wyjechać na wakacje 🙂 Wiedzieliśmy, że kiedy zacznie się remont trzeba będzie zaciskać pasa. To był ostatni czas na wypoczynek. Jezioro Como zachwyciło nas swoim pięknem. Uwielbiam Włochy, ale to już wiecie, prawda?
Przed wyjazdem zabraliśmy się za remont starej studni. Szybko zrobiliśmy bezpieczną pokrywę, która miała chronić nasze dzieciaki przed katastrofą (o całej konstrukcji możecie przeczytać we wpisie renowację starej studni).
Po powrocie z pełną energia zabraliśmy się za demolkę toalety na górze. W międzyczasie przeżyliśmy mały potop, kiedy jedna z rur zaczęła przeciekać pod zabudową. Nagle okazało się, że terakota na podłodze zaczęła się niebezpiecznie ruszać. Po zdjęciu płytek odkryliśmy że w momencie kiedy nasz poprzedni właściciel domu odkręcał pralkę popsuł zawór, który od lipca zalewał nam kropelka po kropelce łazienkę!
WRZESIEŃ
Telefony w sprawie remontu stały się jeszcze bardziej intensywne z mojej strony. Przebierałam nóżkami zniecierpliwiona, bo uciekał nam najlepszy czas na remont. W końcu zdecydowałam się zasięgnąć opinii innej ekipy remontowej. Przyjechał miły, sympatyczny pan fachowiec, który za sam dojazd dodał mi 20-30% do ceny remontu. Zapytałam go tylko o renowację tarasu, który przeciekał oraz werandy poniżej, która była notorycznie zalewana. Wycena jaką przedstawił była tak niekorzystna finansowo, że nie miałam żadnych wątpliwości, że muszę poczekać na moją ekipę! Pieniądze, jakie zaproponował ten pan za tydzień roboty wystarczyły na opłacenie miesiąca prac mojej ekipy, podczas którego oczywiście zakończyliśmy remont tarasu, werandy oraz dodatkowo zrobiliśmy tynki w sypialni i wykopaliśmy rów potrzebny do przeprowadzania instalacji grzewczej. Wystarczy zajrzeć do rejestru wydatków, żeby utwierdzić się w przekonaniu, że warto poczekać na dobrą ekipę, która podejmie się całego remontu. A za transport moich fachowców zapłaciłam, ale tylko raz i to 100 zł na 2 miesiące roboty.
PAŹDZIERNIK
W październiku udało nam się ukończyć renowację starej studni. W końcu pogoda dopisała i mogliśmy położyć ostatnią warstwę Impregnatu ochronno- dekoracyjnego Vidaron. Preparat świetnie się sprawdził i teraz z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że studnia jest super zabezpieczona na okres jesienno-zimowy. Jestem o nią spokojna. Wreszcie mogliśmy czuć się względnie bezpiecznie, choć na dzieciaki w starym ogrodzie czeka jeszcze więcej drobnych niebezpieczeństw. Pamiętam, że przez pierwszy miesiąc naszych wizyt w Starej Wsi nasz synek ciągle wracał z obtartymi kolanami. A to się wywrócił, a to o coś potknął, a to czegoś przestraszył. Doszło nawet do tego, że zadeklarował nam, że on nie chce tego nowego domu i tej przeprowadzki, bo on tu nie chce więcej przyjeżdżać. Całe szczęście był to chwilowy foch i teraz sam dopytuje się: Kiedy wreszcie pojedziemy do nowego domu?
Nie wiem, kiedy skończyły się wakacje, minął wrzesień, październik i wreszcie zaczął się ten długo wyczekiwany remont. Przyjechała moja ekipa i zaczęło się!
PIERWSZY TYDZIEŃ REMONTU
Tak jak Wam opisywałam w poście: Plany remontowe prace remontowe rozpoczęliśmy od zbicia płytek z tarasu, oczyszczenia go oraz zbicia wylewki betonowej. Wszystko było przesiąknięte wodą, więc cała wylewka, terakota odchodziły płatami. Zależało mi na jak najszczelniejszej powierzchni tarasu, aby nigdy już nie zmagać się z zalanym sufitem ogrodu zimowego. Postanowiliśmy położyć na tarasie hydroizolację. To dość kosztowny sposób (jedno wiadro kosztowało około 300zł) na zabezpieczenie budynków przed wilgocią, ale z perspektywy czasu wiem ze było warto. Taras mimo, że nie ma na nim położonego gresu jest świetnie zabezpieczony. Na takich rzeczach nie warto oszczędzać pieniędzy! Nie wyobrażam sobie, aby świeżo położone tynki w ogrodzie zimowym maiły być znów zalane.
Przy okazji zrywania całej powierzchni tarasu wymieniliśmy także całą blachę, rynny i zrobiliśmy obróbki blacharskie. Pięknie wyglądają takie nowe, błyszczące rynny!
Od samego początku przy remoncie Starego domu wspierała mnie marka Śnieżka (zresztą pewnie już wiecie, że często korzystam z jej produktów podczas moich metamorfoz). Dzięki temu również i w tym projekcie mogę testować wiele, bardzo rożnych produktów. Zwykle korzystałam z farb Śnieżki, ale gdy przyszła pora renowacji ścian w sypialni okazało się, że ma ona również ogromną gamę produktów wykończeniowych w tym właśnie gładzi. Nie bardzo się na tym znając zamówiłam kilka produktów z ich oferty:
Tak naprawdę dopiero po położeniu na ścianę wszystkich z nich moi fachowcy wskazali jeden z którym chcieli już pracować na pozostałych ścianach. Przy wyborze gładzi ważne jest to jak się ją rozrabia, jej gęstość, czy powstają grudni i czy łatwo się ją zaciąga na ścianę oraz czy jest odpowiednio gładka. O wszystkich aspektach gładzi, jej zaletach i wadach napiszę Wam w oddzielnym poście w którym zetrą się dwa obozy “tynkarzy: i “tych od gładzi”.
Moi fachowcy ze wszystkich zamówionych przeze mnie produktów wybrali Gipsową Gładź ACRYL-PUTZ® ST10 START.
Położenie gładzi zajęło na około 3 dni. Pomimo, że ST10 Start dość długo się ją rozrabia, to później bardzo dobrze się ją rozprowadza po ścianach. Dostałam jasny przekaz od moich fachowców: Chcą do końca remontu pracować tylko an tym produkcie! Kiedy ściany były już gotowe można było pomyśleć o kolorze ścian, ale o tym napisze Wam następnym razem.
DRUGI TYDZIEŃ REMONTU
Drugi tydzień remontu zaczęliśmy od osuszania ogrodu zimowego. Ja widzicie nie dość, że woda lała się po ścianach to jeszcze znaleźliśmy kałużę na podłodze. To wnętrze wymagało osuszenia, inaczej żaden tynk długo by się nie utrzymał na tych zawilgoconych murach. Wynajęcie takiej maszyny na 6 dni kosztowało nas 390zł (6x 65 zł). W ciągu kilku dni cała wanienka pełna była wody, która zgromadziła się w ścianach w całym pomieszczeniu.
cd.n.
A tu zamówione produkty do kolejnych pomieszczeń. Zobaczcie na te kolory! Już nie mogę się doczekać malowania!
I tak rozpoczął się remont w listopadzie. Miałam nadzieję napisać Wam, co działo się w starym domu przed Świętami, ale gdybym się za to zabrała, to ten wpis nie miałby końca! Wolę dawkować przyjemności 😉 A w grudniu działo się bardzo dużo ważnych rzeczy a wśród nich chyba jeden z ważniejszych wyborów: sposób wybarwienia podłogi. Wkrótce przeczytacie więcej na ten temat. Mam nadzieję, że spodoba się Wam mój dziennik remontowy i trzymajcie kciuki za to, żeby szybko skończył się brudny etap budowy.
CYKL STARY DOM – NEVER ENDING STORY
Zapraszam Was na pozostałe części cyklu Never ending Story:
NUDE NA NUDĘ, CZYLI ODROBINA INSPIRACJI DO SYPIALNI
10 RZECZY, KTÓRYCH BEZ ŻALU POZBYŁAM SIĘ Z MOJEGO STAREGO DOMU
STARY DOM: TRENDY DRZWI DWUSKRZYDŁOWE
STARY DOM – ZAJRZYJMY DO ŚRODKA
KUPILIŚMY STARY DOM – 4 RZECZY, KTÓRE SPRAWIŁY, ŻE WIEDZIELIŚMY, ŻE TO TEN
NEVER ENDING STORY: STARY DOM W MILANÓWKU
NEVER ENDING STORY: MAGICZNE STARE OGRODY
NEVER ENDING STORY: CENY DZIŁEK W OKOLICACH WARSZAWY
NEVER ENDING STORY: CHCĘ KUPIĆ STARY DOM, ALE JAKI?
NEVER ENDING STORY: O WILLI SZEMBEKÓW I ZŁAMANYM SERCU
NEVER ENDING STORY: POSZUKIWANIA STAREGO DOMU.
NEVER ENDING STORY: JAK KUPIĆ STARY DOM? | MR. VINTAGE |
Wszystkich zainteresowanych tematyką starych domów zapraszam do grupy: W STARYM DOMU!
Podobał Ci się post? Jeśli tak, to będzie mi bardzo miło jak go UDOSTĘPNISZ. Może temat starego domu zainteresuje kogoś z Twoich znajomych.