Dziś nie chcę Was oczarowywać. Nie pokażę Wam pięknych scen i samych “dobrych” ujęć z mojego Starego domu. Nie będę czarować. Dziś pokażę Wam kilka rzeczy, których pozbyłam się bez żalu. Nieco ponad rok temu napisałam dość kontrowersyjny tekst 30 błędów, jakie współczesne wnętrze nie wybaczy i to, co napiszę dzisiaj, może być jego uzupełnieniem. Czas pokazać Wam najbrzydsze elementy, jakie musiałam usunąć, bo nigdy nie zaakceptowałabym ich w moim domu.
Inspiracją do napisania tego posta było pytanie, jakie zobaczyłam na jednej z grup poświęconych projektowaniu wnętrz. To pytanie i to zdjęcie przypomniało mi o wszystkich „koszmarkach”, jakich nie mogę zaakceptować we wnętrzu. Zdjęcie, które, widzicie poniżej, bardzo mnie zasmuciło. O ile jestem stanie „zaakceptować” wpadki w wystroju wynikające z tego, że dane wnętrze się przeterminowało, to znaczy dawno nie było remontowane i znaleźć w nim możemy »koszmarki« sprzed kilkudziesięciu lat. To w przypadku tych zasłon mówimy o świeżym zakupie. I to mnie smuci.
Jesteśmy inni to pewne i to, co podoba się mi, Wy możecie uznać za szczyt obciachu. Nie wierzycie? A co jeśli powiem, że wcale nie zamierzam usuwać drewnianych kasetonów na suficie, na które już jakiś czas temu zwróciliście mi uwagę? Przypomnę tylko że punkt 23. na mojej liście błędów wszechczasów brzmi: “Nie przepadam też za styropianowymi dekoracjami sufitu. Kasetony sufitowe czy rozety nadające wnętrzu klasyczny styl nie należą do moich ulubionych i moim zdaniem wyglądają trochę kiczowato.”. Moje nie są styropianowe, ale zawsze o kasetony.
A co jeśli powiem, że nie zamierzam rezygnować z boazerii w przedpokoju, a nawet mam zamiar ją rozbudować? A najlepsze jest to, że zmieniała zdanie co do baozaerii, bo jeszcze niedawno wymieniałam ją na liście błędów nie do wybaczenia: “Boazeria. Z jednej strony czasy, kiedy przedpokój wykładało się boazerią bezpowrotnie minęły a z drugiej boazeria to prawdziwy skarb. Stara boazeria pomalowana na biało już jasno-szaro wygląda wprost przepięknie. Boazeria jest jednocześnie rzeczą, której powinniśmy unikać, jak i taką, o którą powinniśmy się starać (we wnętrzach współczesnych kładzie się boazerię, aby następnie pomalować ją na jasno-szaro)”
Niedawno zobaczyłam to zdjęcie i zwątpiłam. Okazuje się, że jest cała rzesza ludzi, którym podoba się takie wykończenie okien.
Jak widzicie, mój telefon nawet odmówił przetworzenia tej informacji i się zamulił. Ja też popadłam w zamyślenie i lekkie przygnębienie. Ten plastik, ten kryształ, ten materiał….wszystko jakoś do mnie nie przemawia. Cała dekoracja przypomina mi jakąś dekorację liturgiczną.
A to przypomniało mi o tym, jakie rzeczy zniknęły lub znikną z mojego Starego domu, bo nie mogłam ich zaakceptować.
Zapraszam Was na mój subiektywny przegląd rzeczy, które bez żalu pozbyłam się z mojego starego domu. Nastał czas zmian i wielkiej demolki!
Jest kilka takich rzeczy do których, aż mnie wzdryga.
1. Galerie, kolekcje bibelotów przykrywające każdy kawałek ściany
Kiedy oglądaliśmy nasz stary dom jeszcze przed zakupem, każdy kawałek ściany pokrywały obrazy i bibeloty. O ile te pierwsze w pełni rozumiem i akceptuję, to niestety ilość małych obrazków, dzwonków wprost mnie przeraziła. Całe szczęście właściciele zabrali je ze sobą i zostały po nich tylko gwoździe, przypominające mi tym jak dużo ich było. W tak niedużym domu, raczej unikałabym takiego zagęszczenia bibelotów, które potęguje poczucie nieporządku.
2. Barek kuchenny
Kiedy mój tata projektował kuchnię dla siebie (rok 2004) były na topie. Teraz barki skutecznie zastąpiły wyspy kuchenne, które w przeciwieństwie do tych pierwszych bardzo mis się podobają. Taki barek a tym bardziej to wszystko, co dzieje się wokół niego zupełnie mnie nie przekonuje.
3. Dekoracje okien
Drapowane zasłony, czy takie z kółkami, jakie mieliście okazję widzieć powyżej, kojarzą mi się z domami weselnymi. To chyba przez te krzesełka pięknie przystrojone kokardami. Lubię zasłony, czy firanki delikatne, powłóczyste z naturalnych tkanin.
“Kolejna pasja, której nigdy nie zrozumiem to udrapowane firany i zasłony w oknach. Okna można ozdobić w różny sposób, ale w przypadku takich dekoracji cieszę się, że styl skandynawski był w modzie, bo dzięki temu z niektórych domów udało się pozbyć tych paskudztw. Przepraszam wszystkich fanów falbanek, kokardek, wstążeczek i sztucznych koronek, ale ja mówię takiej dekoracji – nie.”
4. Gabloty na bibeloty
Całe szczęście nie jestem zapaloną kolekcjonerką. No, chyba że książek. Nie mam ochoty zrobić z domu muzeum i w gablotach prezentować swoich eksponatów. To przede wszystkim dlatego, że nic nie zbieram. Choć mój mąż uważa inaczej po liczbie dekoracji, jakie zgromadziłam przez lata. Takie bibeloty w przeszklonej komódce mnie przerażają. Ile czasu trzeba poświecić na ich wyczyszczenie?
5. Sztuczne kwiaty
Nie rozumiem, skąd to zamiłowanie do sztuczności? Przecież takie tanie i kiepsko wykonane kwiaty nigdy nie zastąpią prawdziwych i choćby nie wiem co, nie ozdobią wnętrza a mogą je szpecić. W starym domu aby je odpowiednio wyeksponować zbudowano dla nich specjalną drabinkę. Przedstawiam moją własną ścianę zieleni. A tak na serio, to dobrze zrobione sztuczne kwiaty, z naprawdę drogich materiałów w wazoniku na komodzie, myślę, że mogłabym zaakceptować. Takie pnące bluszcze – niekoniecznie.
6. Panele podłogowe tanie i z supermarketu
W dwóch pokojach na górze stara drewniana podłoga została przykryta panelami. Niestety niezbyt dobrej jakości, co widać szczególnie pod słońce. Na pewno je wymienimy na naturalne drewno, gdyż taka podłoga za bardzo by się wyróżniała na tle pięknych drewnianych parkietów. Uwielbiam zapach i dotyk drewna. Lubię czuć drewno pod stopami. Nie mogłabym zamienić go na panele.
7. Dywanik przed toaletą
O matko! Nienawidzę. Jak sobie tylko pomyślę, ile taki dywanik mógł wchłonąć, no wiecie czego…to po prostu słabo mi się robi. Nawet brzydziłam się go dotknąć, jak wynosiłam go do śmieci. Okropny, niehigieniczny zwyczaj, który nie wiem, czemu ma służyć? Serio? W toalecie ma być bardziej przytulnie dzięki futrzanemu kibelkowi i obszczanemu dywanikowi?
8. Prehistoryczne kinkiety
W całym domu oprócz bibelotów na ścianach i sufitach zobaczyć można było drewniane kinkiety i żyrandole. Z przyjemnością wymienię je na nieco lżejsze. Te wyglądają tanio i mało elegancko, końcu to nie domek myśliwski, choć kilka poroży zwierząt, też chyba, na ścianie by się znalazło.
9. Ścianka działowa w łazience
Ta ścianka, którą widzicie na zdjęciu poniżej odgradza wannę od “reszty świata”. Dla mnie to zbędny element, odbierający wnętrzu przestrzeń! No chyba, że ktoś chce się kąpać przy otwartych drzwiach. A może jest to miejsca do prezentacji tych uroczych figurek i sztucznej zieleni. Ściance działowej oraz obudowanemu szczelnie płytkami prysznicowi mówimy: nie!
10. Plastikowa boazeria
Po pierwsze jest w strasznym stanie. Po drugie nienawidzę sztuczności. Poszukując strych domów często natrafiałam na renowacje polegające na przykryciu elewacji sidingiem. Dom tracił dla mnie wtedy wszelki urok. Nie lubię takiego wykończenia, ani we wnętrzach, ani na zewnątrz. Zamiast takiej sztucznej “boazerii” będzie drewno.
Po usunięciu tych wszystkich rzeczy może być już tylko lepiej, prawda? Pewnie przy remoncie na taką skalę, podejmę kilka kiepskich decyzji, których będę żałować długo.
A Wy macie jakieś błędy na sumieniu?
Muszę też uderzyć się w pierś i przyznać, że nadchodzą lata 90 rulez we wnętrzach. Czuję to! I kilka z punktów z tej listy, , nie byłoby już obciachem, a wręcz przeciwnie: wraca do łask. Czy jesteście w stanie wymienić, o jakie punkty m chodzi?