Dziś chciałabym się z Wami podzielić historią pewnego starego biurka, które znalazłam po zakupie starego dymu. To nie pierwsze biurko, które udało mi się odnowić po przeprowadzce do Starego Domu. Zobaczcie tutaj wpis o biurku administracyjnym z lat 40, które udało mi się upolować za grosze na Allegro. Natomiast mebel, o którym dzisiaj opowiem, został znaleziony tutaj, w Starym Domu, w pomieszczeniu, gdzie kiedyś był warsztat stolarski. Wcześniej znajdowało się tam również inne wyposażenie – znalazłam m.in. stary kredens z lat 50, natomiast biurko było w takim stanie, że nikt się nim nie interesował. Przez wiele, wiele, wiele lat służyło jako stół warsztatowy, co zresztą widać po stanie jego blatu. Mimo opłakanego stanu postanowiłam się nim zaopiekować i zapraszam Was serdecznie do obejrzenia kolejnych etapów tej metamorfozy.
Metamorfoza starego biurka – historia
Jak już Wam wspomniałam, biurko zostało znalezione w warsztacie. Przez wiele, wiele lat służyło jako stół warsztatowy, na którym znalazły się najróżniejsze farby i elementy używane w warsztacie. Było też porysowane, szczególnie jego blat. W pewnym momencie miałam zwątpienie i zastanawiałam się, czy w ogóle podjąć się tej metamorfozy. Czy będzie miała sens? Czy da się to biurko uratować?



Natomiast przeświecał mi jeden cel. Ostatnio zrobiłam piękny fotel, który stoi w ogrodzie zimowym. Siadałam na nim, nagrywałam podcast – pierwszy odcinek możecie już zobaczyć, a właściwie usłyszeć na Spotify. Pomyślałam, że byłoby fantastycznie mieć nieduże biureczko, na którym można by położyć materiały, usiąść na wygodnym fotelu, który dopiero co odnowiłam, i popracować w miejscu o naprawdę bardzo dobrej energii, dzięki przepięknemu oświetleniu. Stąd potrzebowałam kolejnego mebla biurowego i stwierdziłam, że skoro jest potrzeba, to czemu nie zająć się właśnie tym biurkiem. I tak właśnie narodził się pomysł metamorfozy biurka warsztatowego, bardzo zniszczonego.



Przygotowanie i oczyszczenie
Pierwszym krokiem było dokładne odkurzenie biurka oraz usunięcie wszelkich pajęczyn i insektów. Następnie umyłam mebel, wykorzystując 3–4 miski wody z płynem do mycia, aby usunąć zabrudzenia i stare pozostałości powłok zabezpieczających. Ten etap przygotował powierzchnię do dalszych prac renowacyjnych.


Naprawa ubytków oraz ratowanie okleiny dębowej
Największym wyzwaniem przy renowacji tego biurka była bardzo, bardzo, bardzo zniszczona okleina dębowa, która najprawdopodobniej pod wpływem wilgoci praktycznie odchodziła płatami od powierzchni. Pierwszym etapem było podklejenie forniru drewnianego. Zużyłam chyba 2,5 opakowania kleju do drewna. Uzupełniłam też ubytki za pomocą kawałków forniru, które posiadałam. Wiedząc, że i tak będę go barwić dość ciemnym kolorem, bejce pozwoliły sobie na takie fragmentaryczne uzupełnienie, licząc na to, że ciemna warstwa przykryje te niedoskonałości. Zresztą, mówmy się, jest to biurko zniszczone, stare i nie jest przeznaczone na sprzedaż, tylko na własny użytek – dlatego mogłam zrobić wszystko, co się dało, żeby uratować ten fornir.










Barwienie i impregnacja
Kiedy uzupełniłam już wszystkie ubytki i podkleiłam odchodzący fornir, mogłam wreszcie zabrać się za barwienie drewna. Do tego celu użyłam bejcy do drewna w kolorze Dąb Ciemny – ma ona przepiękny, głęboki odcień brązu i jest na bazie alkoholu, dzięki czemu bardzo szybko wyparowuje. Trzeba nalewać jej niewielką ilość do korytka i szybko nakładać za pomocą szmatki bądź pędzla. Początkowo używałam szmatki, ale ostatecznie przerzuciłam się na pędzel, który pozwalał na dokładniejsze pokrycie powierzchni. Tak jak wspomniałam, bejca wysycha błyskawicznie – pomiędzy warstwami wystarczy odczekać około 30 minut. Ma piękny kolor i jest bardzo wydajna, co sprawiło, że efekt końcowy przeszedł moje oczekiwania.
Bejca V33 w kolorze Dąb ciemny – nią pobarwiłam wszystkie elementy drewniane, zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne.
Bezbarwny lakier renowacyjny V33 – dwie warstwy tego lakieru zabezpieczyły drewno, podkreślając jego naturalną strukturę.
Farba kazajnowa w jasnym, niebieskim kolorze – została użyta na blacie, który następnie zabezpieczyłam kolejnymi warstwami lakieru.
Dodatkowo wymieniłam wszystkie okucia – stare zamki, które były niesprawne i zardzewiałe, ustąpiły miejsca nowym, które idealnie dopełniły całość.




Kiedy bejca wyschła, wystarczyły dwie warstwy, zabrałam się za zabezpieczenie powierzchni drewnianych za pomocą lakieru renowacyjnego w bezbarwnym kolorze. Lakier bardzo szybko wysycha, jest wydajny i świetnie się nim pracuje – nie pozostawia żadnych smug. Choć pierwotnie przeznaczony do parkietu i podłogi, idealnie zabezpiecza również drewniane powierzchnie, a przede wszystkim jest na tyle wytrzymały, że można go stosować na blat. Do aplikacji użyłam gąbkowego wałka, który umożliwił równomierne rozprowadzenie lakieru. Następnie zostawiłam biurko na 3 godziny do wstępnego wyschnięcia, przy czym całkowite wyschnięcie zajęło 24 godziny.


Kiedy bejca wyschła, wystarczyły dwie warstwy, zabrałam się za zabezpieczenie powierzchni drewnianych za pomocą lakieru renowacyjnego w bezbarwnym kolorze. Lakier bardzo szybko wysycha, jest wydajny i świetnie się nim pracuje – nie pozostawia żadnych smug. Choć pierwotnie przeznaczony do parkietu i podłogi, idealnie zabezpiecza również drewniane powierzchnie, a przede wszystkim jest na tyle wytrzymały, że można go stosować na blat. Do aplikacji użyłam gąbkowego wałka, który umożliwił równomierne rozprowadzenie lakieru. Następnie zostawiłam biurko na 3 godziny do wstępnego wyschnięcia, przy czym całkowite wyschnięcie zajęło 24 godziny.
Efekt końcowy i dalsze plany
Podsumowując metamorfozę tego biurka, sama impregnacja i koloryzacja okazały się najkrótszym etapem całego procesu. Bejcowanie i zabezpieczanie lakierem zajęło mi dosłownie kilka godzin, a farba kazeinowa również schła błyskawicznie między warstwami, więc nie trzeba było długo czekać.
Najwięcej czasu pochłonęło jednak podklejanie forniru. Było to naprawdę czasochłonne zadanie – podklejałam warstwy, uzupełniałam drobne ubytki, precyzyjnie wycinałam i szlifowałam, zabezpieczałam szpachlą do drewna, a potem znów szlifowałam i usuwałam nadmiar kleju, który rozlał się przy klejeniu. Gdy już wydawało się, że wszystko jest gotowe, po nałożeniu bejcy okazywało się, że jeszcze gdzieś klej nie złapał i konieczne było kolejne podklejanie.
Ile razy używałam ścisków stolarskich i podkładałam deseczki, by dokleić kolejne fragmenty forniru – to już przejdzie do historii! Cały ten etap trwał co najmniej tydzień.


Nie ukrywam, że jestem bardzo zadowolona z efektu – szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że biurko będzie wyglądać aż tak dobrze. Nie chodzi tu o fałszywą skromność, ale o to, że jego stan początkowy był naprawdę kiepski. Zakładałam, że finalnie wciąż będzie widać wiele niedoskonałości, że nie uda mi się tak równomiernie zabarwić powierzchni i skutecznie ukryć mankamentów. Tymczasem efekt przeszedł moje oczekiwania!
Biurko stanie się idealnym miejscem do nagrywania materiałów wideo – zarówno mówionych, jak i filmowych. Ogród zimowy daje mi wiele możliwości wykorzystania świetnego oświetlenia.



