Do tekstów z 2009 roku opisujących remont naszego mieszkania w kamienicy wracam z uśmiechem. Sporo zabawnych sytuacji nas wtedy spotkało, sporo przeciwności losu, sporo nieprzewidzianych wydatków i sporo wniosków można by wyciągnąć z naszych katastrof budowlanych (źle zabezpieczona podłoga w salonie, zerwany legar, dodatkowe koszty położenia nowej podłogi). Niestety to, czego nauczyliśmy się podczas pierwszego remontu, wcale nie uchroniło nas przed wpadkami i podstawowymi błędami podczas drugiego remontu. Mimo to takie zapiski są dla mnie bardzo cenne, gdyż potem można do nich wrócić i zastanowić się nad błędami, jakie się popełniło. Podczas tego remontu myśl, że największym błędem było brak przygotowania dokładnego kosztorysu prac remontowych, chociażby podziałem na wnętrza. Oczywiście podczas remontu starego domu dużo elementów wychodzi w trakcie pracy (np. zerwanie starej podłogi odsłoniło nierówne legary, które trzeba było wypoziomować, co zabrało czas i naraziło nas na dodatkowe koszty) i o wiele trudniej jest rozpisać wszystkie prace i orientacyjny koszt. Mając taki kosztorys, mogłabym wyeliminować zbędne wydatki np. wydanie tygodniowej dniówki moich fachowców na montaż dekoracji, gdy żadna łazienek nie jest jeszcze skończona!
Czas na kolejne podsumowanie postępów remontowych. Czy w tym najkrótszym miesiącu w roku udało się zrobić jakieś większe prace? Czy wreszcie już coś widać? Patrząc na te prace z perspektywy czasu, muszę usprawiedliwić trochę moich fachowców. Mają najgorszego szefa/ inwestora na świecie (hihi). Trochę się śmieję, że jestem taką kobietą pokazującą paluszkiem, co ma być zrobione w następnej kolejności i wprowadzającą totalny chaos do prac remontowych. Podobnie jak w zeszłych tygodniach biedni robotnicy skakali pomiędzy łazienką a pokojem mojego synka.
TRZYNASTY TYDZIEŃ REMONTU (29.01- 02.02)
Ostatni tydzień stycznia i trzynasty remontu skończyliśmy położeniem białej glazury All in white oraz ułożonej w jodełkę Royal Place Wood na podłodze. Uwielbiam moją podłogę w łazience, choć jej położenie było wyjątkowo drogie. Standardowo za metr położenia takiej terakoty powinnam zapłacić około 80 zł, natomiast koszt podłogi ułożonej w jodełkę wyniósł mnie 150 zł za metr kwadratowy. Myślę, że na cenę miał wpływ przede wszystkim odpływ liniowy, nad którym fachowcy spędzili kilkanaście godzin. (na tym zdjęciu – klik, możecie zobaczyć z czym musieli się zmierzyć). Położenie płytek w jodełkę, pod kątem (odpływ ma spadek), było wyjątkowo trudnym zadaniem.
NAJDROŻSZY BŁĄD
Zamontowaliśmy też sztukaterię w salonie i sypialni. To był ogromny i zupełnie nieprzewidziany przeze mnie wydatek. Od tego momentu zmieniłam zupełnie sposób komunikacji z moimi fachowcami. Nie mogło być tak, że informowali mnie oni kosztach po fakcie. Podsumowując to, co się wydarzyło w ostatnim tygodniu stycznia, oprócz oczywiście działań w łazience mogę nazwać ogromną stratą czasu oraz pieniędzy. Dotąd pluję sobie w brodę, że zleciłam im to zadanie, nie ustalając kosztów. Ogromny błąd z mojej strony zmienił sposób mojej komunikacji, nadzoru etc. Wstyd się przyznać, ale dotąd ustalaliśmy większość rzeczy na „gębę”, a panowie nie przygotowywali mi kosztorysów swoich prac. Z góry zakładałam, że będzie tanio i dobrze. Ta nauczka dała mi mocno w kość i odtąd sprawdzam dokładnie każdy wydatek ze standardowymi cenami usługi w regionie. Co więcej, część cen udaje mi się „zbić” na etapie negocjacji. Ustalamy wszystkie koszty, zanim zrobimy kolejne pomieszczenie. Przenosząc się do kolejnego pokoju na górze, miałam omówione wszystkie koszty. I dokładnie wiedziałam, z jakimi kosztami muszę się liczyć, decydując się, na zostawienie starej prawie 100-letniej podłogi. Montaż sztukaterii i brak omówienia warunków finansowych był jak dotąd moim najdroższym błędem (nawet przenoszenia prysznica i „geberitu” nie było tak kosztowne).
KOSZTY:
OGROMNE! Montaż sztukaterii został wyceniony na 20zł/m2 a jej szpachlowanie na 5zł/m2, do tego dochodzi montaż 2,5 karnisza (100zł) oraz montaż 5m karnisza (150zł) i sam koszt sztukaterii w salonie wyniósł mnie 1330zł!!!! Natomiast ze względu na mniejszą powierzchnię i tylko jeden karnisz koszt montażu sztukaterii w sypialni wyniósł mnie 500zł. Łączny koszt zachcianki w postaci montażu sztukaterii to 1830zł!!! Nadal nie mogę w to uwierzyć!
CZTERNASTY TYDZIEŃ REMONTU (05.02- 09.02)
W lutym prace w łazience praktycznie ustały. Zdecydowałam się dokończyć gładzie oraz zamontować drzwi w łazience, ale ponieważ w ceramika łazienkowa jeszcze nie dotarła, resztę prac musieliśmy odłożyć na później. Czekaliśmy także na naszą kabinę prysznicową, więc zajęliśmy się kolejnym wnętrzem, czyli pierwszym z pokojów dziecięcych: pokojem Gabrysia.
Tak wyglądał pokój Gabrysia w momencie, kiedy kupiliśmy dom. Podobnie jak w reszcie pokojów, tak i tutaj królowała niezbyt piękna tapeta. Na podłodze położono, zakładam, że dość niedawno, wątpliwej jakości panele podłogowe (do zmiany). Sufit został przykryty styropianowymi kasetonami wziętymi żywcem z lat 90! Ogólnie stan pokoju nie prezentował się najgorzej, dopóki nie zdjęliśmy tapet i nie zobaczyliśmy jakości tynku. Nie byliśmy zaskoczeni, tego trzeba było się spodziewać kupując stary dom. Zdziwiłabym się, gdyby było inaczej.
Na jednej ze ścian położona była boazeria. A ponieważ lubię drewno postanowiłam ja zachować.
Na całej ścianie ze spadkiem położone były plastikowe panele (siding), a po ich demontażu okazało się, ze wełna pod spodem była źle ułożona. Zbyt gruba warstwa wcale nie gwarantowała ochrony, a brak folii źle wpływał na stan wełny. Trzeba było ją zdjąć, częściowo wymienić i położyć od nowa. W tym tygodniu udało nam się jeszcze zrobić elektrykę: wyprowadzić kilka dodatkowych gniazdek oraz ujednolicić wysokość kontaktów i dopasować ja do wzrostu trzylatka. Kontakt kilkanaście centymetrów wyżej i dziecko będzie mogło samo gasić światło w pokoju, a nie wołać: „mamo, mamo”.
KOSZTY:
Demontaż paneli ściennych kosztował mnie 201zł, demontaż punktów elektrycznych 40zł, 7 punktów elektrycznych 350zł, punkty oświetleniowe 90zł, wkucie bruzd pod elektrykę 70zł.
PIĘTNASTY TYDZIEŃ REMONTU (12.02- 16.02)
Tak jak napisałam, zależało mi na tym, żeby etap łazienki był już dopracowany. Chciałam pomalować ściany i położyć fugę, jednak z powodu wielu przeciwności losu udało się nam to zrealizować dopiero teraz (w kwietniu). W lutym poprosiłam fachowców o zeszlifowanie i dopieszczanie gładzi w łazience oraz ich dokładne zagruntowanie. Tak przygotowaną powierzchnię mogłam wreszcie pomalować. O malowaniu łazienki, o farbie, na jaką się zdecydowałam oraz planach na wystrój tej łazienki, mam nadzieję, przeczytacie jeszcze w tym tygodniu. Teraz kiedy w kilku pomieszczeniach skończył się już „brudny” remont, mogę wreszcie zając się dopieszczaniem i dekorowaniem tych wnętrz. Z łazienką miałam mały problem, bo dopiero niedawno udało mi się znaleźć pewien istotny element, bez którego nie udałoby mi się osiągnąć zamierzonego efektu. Teraz już nic nie stoi mi na przeszkodzie, żeby zdradzić Wam, jak będzie wyglądać to wnętrze!
Natomiast w pokoju Gabrysia wełna została już wymieniona, ściany zostały zabezpieczone folią i zamontowano nową płytę GK.
Wymarzyłam sobie w domu starą, prawie 100 letnią, podłogę. Kiedy okazało się, że pod dość tanimi panelami podłogowymi znajduje się dykta a pod nią stara podłoga, pomalowana tradycyjnie farbą olejną w kolorze musztardy,zadecydowałam, ze chcę ją zostawić. Niestety nie mogliśmy zostawić podłogi w obecnym stanie bo różnica poziomów pomiędzy jednym rogiem pokoju a drugim wynosiła ok 5 cm! Wynikał to ze źle wyprofilowanych legarów. Postanowiliśmy zdjąć starą podłogę, wypoziomować legary i położyć ją na drugą stronę. Dzięki temu uniknęlibyśmy cyklinowania musztardowej farby olejnej. Deski miały po 4 cm grubości (teraz już się takich nie robi), więc nie obawialiśmy się cyklinowania. Jak zwykle zanim pomyślałam to powiedziałam, nie biorąc pod uwagę, że po zdjęciu starych desek część może się uszkodzić i ostatecznie może nam zabraknąć. O tym jak sobie poradziliśmy z brakującą podłogą przeczytacie następnym odcinku Dziennika remontu, bo w tym miesiącu niestety nie ukończyliśmy
KOSZTY:
Demontaż paneli podłogowych kosztował 52zł, Montaż płyty GK (płyta GK+wełny+folii) to koszt 1350zł, montaż płyty GK na ścianie 143zł, Montaż sufitu GK 500zł,
SZESNASTY TYDZIEŃ REMONTU (19.02- 23.02)
Zanim zabraliśmy się za remont podłogi, dokończyliśmy ściany. Ponieważ sufit był w opłakanym stanie i wykonany był z trzciny, obawialiśmy się kłaść na niego gładź lub tynk tradycyjny, gdyż istniało duże prawdopodobieństwo, że wkrótce by popękał. Zdecydowałam się na położenie płyty GK oraz zachowanie tradycyjnych zaokrągleń przy suficie, szczególnie że zdecydowaliśmy się zachować starą boazerię na jednej ze ścian.
KOSZTY:
Zaokrąglenie sufitu 355zł (taka mała fanaberia, która również okazała się dość kosztowna), naciąganie ścian Goldbandem 294zł, gładzie gipsowe 563zł, montaż narożników 186zł, demontaż drewnianej podłogi 6,5m2x8zł 346zł
SIEDEMNASTY TYDZIEŃ REMONTU (26.02- 02.03)
To ten tydzień lutego, na który czekałam najbardziej! Gdyby miesiąc byłby odrobię dłuższy i gdybym nie odciągała moich fachowców od pracy nad podłogą, to pewnie udałoby nam się skończyć ułożenie podłogi do końca lutego. Nie podejrzewałam jednak, że przełożenie starej podłogi na drugą stronę kosztuje tyle pracy.
RENOWACJA STAREJ PODŁOGI
Renowację starej podłogi pomalowanej farbą olejną rozpoczęliśmy od bardzo uważnego jej demontażu. Oczywiście niektóre deski (szczególnie te pierwsze) mocno ucierpiały podczas ich zdejmowania. Deski przytwierdzone były do podłogi starymi gwoździami, po których można poznać wiek podłogi. Podobno takich kwadratowych gwoździ przestano używać w latach 50 XX, a to oznacza, że ta podłoga naprawdę jest stara!
Następnie trzeba było “wyrównać” i wypoziomować legary. Aby podłoga trzymała równy poziom do istniejących legarów przymocowaliśmy kantówkę, a dopiero na niej układaliśmy deski. Dzięki kantówką udało się utrzymać równy poziom podłogi.
Na tak przygotowane podłoże mogliśmy już kłaść podłogę odwróconą na drugą stronę.
KOSZTY:
Demontaż drewnianej podłogi 6,5m2x8zł 346zł, ułożenie starej podłogi 55zł/m2 czyli 550zł
MALOWANIE KALORYFERÓW
Często nasze kaloryfery, pomimo tego, że doskonale spełniają swoją funkcję, to niestety nie wyglądają już tak atrakcyjnie, jak w chwili nowości. U mnie kaloryfery zastane w starym domu miały bardzo ciekawy kształt, trochę jakby diamentu. Do tego stopnia nie zdradzały swojego wieku, że dostałam na Instagramie pytania o to gdzie je kupiłam 🙂 To chyba dobrze, prawda? Ja jednak cały czas czułam dyskomfort, zostawiając taki stary kaloryfer, kilkunastoletni w nowej, ślicznej czystej łazience. A ponieważ podczas remontu i zdejmowania kaloryfera trochę się obtłukł w dwóch miejscach, zyskałam dobry pretekst do jego przemalowania. Nigdy wcześniej nie malowałam kaloryferów, więc zastanawiałam się jak będzie się prezentować po metamorfozie oraz jaka konsystencję ma farba do kaloryferów. Kiedyś sprawdzałam w sklepach farby, którymi można pomalować kaloryfery:
Czym malować kaloryfery? Raport ze sklepów
Spośród zaprezentowanej oferty wybrałam małą (400ml) farbę do kaloryferów Śnieżki. Jest to modyfikowana emalia akrylowa, która w przeciwieństwie do typowej emalii akrylowej jest odporna na działanie wysokich temperatur oraz co najważniejsze nie powoduje żółknięcia.
Farba do malowania kaloryferów Śnieżki nie jest gęsta i przez nie pokrywa kaloryfera grubą warstwą, która może spowodować zacieki i wrażenie „skorupy”. Warstwa farby jest bardzo lekka i delikatnie barwi kaloryfer. W przypadku farby do kaloryferów nie możemy wybrać rodzaju wykończenia: mat, półmat, połysk a dostępne jest tylko jedno standardowe nazwane przez producenta biały połysk. Trochę się go na początku obawiałam, ale okazało się, że po pomalowaniu kaloryfer w ogóle się nie błyszczał. Był matowy, gładki. Wyglądał naprawdę super! A muszę przyznać, że byłam dość sceptycznie nastawiona do jego malowania i zrobiłam to z konieczności. Przekonałam się do tej farby, przekonałam się do malowania kaloryferów. Wyglądają teraz bardzo schludnie i czysto.
Cieszę się bardzo ze starej podłogi, mimo że sprawiła nam ona jeszcze masę problemów, szczególnie jak w połowie pokoju zabrakło nam desek, które spełniałyby kryteria do położenia. Na starych deskach było sporo ubytków lub okazywało się, że po drugiej stronie jest po prostu kora. Tak kora. Z jednej strony deska była wyheblowana a z drugiej nie. Niektóre deski miały na przykład ślady zalania (w pobliżu kaloryfera) lub po prostu spróchniały. Czego innego można by się spodziewać po takiej podłodze?
Dla porównania powiem Wam, że w jednej części pokoju zdecydowaliśmy się na położenie nowych desek i praca szła 3 razy szybciej. Jeden dzień i gotowe. A przy starej podłodze było znacznie więcej pracy. Z przycinaniem desek, z przytwierdzaniem z poziomowaniem z uzupełnianiem ubytków etc… Także koszty były znacznie większe. Montaż starej podłogi kosztował 55zł/m2 a nowej 35zł/m2.
Nie jestem w stanie obiektywnie ocenić czy w ciągu tego miesiąca udało się dużo zrobić. Raczej mam wrażenie, że ta praca się jakość rozmyła. Fachowcy porobili trochę tu, potem tu a w końcu utknęli na długo na kładzeniu podłogi.
Łączne koszty w listopadzie: 11 700zł
Łączny koszty poniesione w grudniu to 10 300zł.
Łączny koszty poniesione w styczniu to 10 000zł.
Łączny koszty poniesione w lutym to 9000zł
Podsumowanie dotychczas poniesionych kosztów:
STARY DOM: DZIENNIK REMONTU CZ. 3 – PARAPETY
STARY DOM: DZIENNIK REMONTU CZ.2 – KOSZTY REMONTU STAREGO DOMU
STARY DOM: DZIENNIK REMONTU CZ.1
Wszystkich zainteresowanych tematyką starych domów zapraszam do grupy: W STARYM DOMU!
Podobał Ci się post? Jeśli tak, to będzie mi bardzo miło jak go UDOSTĘPNISZ. Może temat starego domu zainteresuje kogoś z Twoich znajomych.