Moje mieszkanie to pobojowisko. Panowie narobili takiego bałaganu że człowiek nie może skupić się na podziwianiu wykonanej przez nich pracy tylko na bałaganie. Mój tata jak wpadł na budowę na chwilę o się złapał za głowę , potem za serce a potem to już mnie bolały uszy taką burę dostałam za nie pilnowanie tynkarzy. Problem polega na tym że z panami nie mogę ostro postępować bo to może się źle skończyć. Od ekipy, która murowała dom rodziców nasłuchałam się opowieści jak to „upierdliwym” inwestorom utrudnia się życie murując np. w kominie jajko które po jakimś czasie zaczyna niesamowicie śmierdzieć. Dlatego staram się nie być zbyt uciążliwa i przez to żyję w brudzie! Całe szczęście to już koniec i zgodnie z obietnicą panowie zanim otrzymają ostatnią ratę pieniążków (na którą muszą poczekać do lutego jak na konto wpłynie pensja – bankructwo totalne!) posprzątają wszystko. Jestem bardzo ciekawa bo teraz jak już tynki są zrobione będę nieustępliwa. Fotografuję wszystkie kąty do albumu remontowego żeby później robić zestawienia jak było przed remontem, w trakcie i po! Na uspokojenie haftuję wrzosy na swój pierwszy pachnący woreczek (dłuży mi się to niesamowicie bo zaczęłam 6 grudnia kiedy dostałam na mikołajki obręcz), oraz poluję na wyposażenie łazienkowe. Nic nie mówię żeby nie zapeszyć bo potem będzie płacz!
1,2K
previous post
Stary dobry rok…
next post