Długo się zastanawiałam jak uczcić tę niezwykłą rocznicę. Moi rodzice powoli przypominają mi dziadków, którzy mówią wszystko mamy, niczego nie potrzebujemy. Dlatego nad prezentem myślałam tak długo.
Skoro go
przywieźliśmy, to wypadało go od razu wypróbować. Korzystając z maty do
transportowania drewna przyniosłam z „drewutni”(ot, miejsca gdzie
rodzice je składują) drewno olchowe. Oczywiście mój dociekliwy tata
dopytywał się:
„po co jest to białe, nie lepiej pójść z koszykiem?”
Tato.
O wiele wygodniej jest nosić drewno w macie. Po pierwsze lżej, po
drugie dużo wygodniej. Po trzecie czyściej, bo po drodze nie zostawiamy
żadnych wiórów, czy kawałków drewna.
Cały weekend był wspaniały. Mimo, że ja praktycznie nie mówiłam, bo straciłam głos, to takie wygrzanie przy kominku bardzo mi pomogło.