Gody koralowe

by Kasia Bobocińska
W ostatni weekend pogoda nas nie rozpieszczała. Padało właściwie bez przerwy. Z całą rodziną wybraliśmy się do moich rodziców, aby świętować niezwykłe wydarzenie – gody koralowe. Moi rodzice pobrali się 35 lat temu. Jak to pięknie brzmi. Czekam z niecierpliwością jak my z mężem będziemy mogli pochwalić się, choć pierwszą dziesiątką.
Ponieważ pogoda nas nie rozpieszczała postanowiliśmy ogrzać się trochę i rozpalić nasze zmysły przy ciepłym kominku. Można powiedzieć, że sezon kominkowy mamy rozpoczęty. Mieszkając w bloku mogę, co najwyżej grzać kości rozpalając świeczki. To nie to samo. Ogromną zaletą mieszkania w domu jest właśnie posiadanie kominka. Kominek, który w sezonie jesienno-zimowym staje się centrum rodzinnego ogniska. Grzeją się przy nim wszyscy, nawet zwierzęta.

Długo się zastanawiałam jak uczcić tę niezwykłą rocznicę. Moi rodzice powoli przypominają mi dziadków, którzy mówią wszystko mamy, niczego nie potrzebujemy. Dlatego nad prezentem myślałam tak długo.

W końcu zdecydowałam się na coś, co nie tylko jest praktyczne, ale i bardzo ładne a przez to zajmie czołowe miejsce w salonie, ciesząc oko domowników.
Zdecydowałam się na kosz wiklinowy wraz z lnianym wkładem do przenoszenia Casa et Hortus. Ta firma ma wiele wygodnych rozwiązań, które ułatwiają życie osobom noszącym drewno – zresztą, zobaczcie sami – TU.

Skoro go
przywieźliśmy, to wypadało go od razu wypróbować. Korzystając z maty do
transportowania drewna przyniosłam z “drewutni”(ot, miejsca gdzie
rodzice je składują) drewno olchowe. Oczywiście mój dociekliwy tata
dopytywał się: 

“po co jest to białe, nie lepiej pójść z koszykiem?”

Tato.
O wiele wygodniej jest nosić drewno w macie. Po pierwsze lżej, po
drugie dużo wygodniej. Po trzecie czyściej, bo po drodze nie zostawiamy
żadnych wiórów, czy kawałków drewna. 

Przyniesione w macie drewno włożyłam do kosza, który stał już przy kominku.
Zaskoczyłam ich tym prezentem. Oczywiście na plus. 
Jak to się mówi: 

“Nie wiesz, że czegoś potrzebujesz dopóki z tego nie skorzystasz”

Cały weekend był wspaniały.  Mimo, że ja praktycznie nie mówiłam, bo straciłam głos, to takie wygrzanie przy kominku bardzo mi pomogło.

Już nie mogę się doczekać kolejnych sesji kominkowych
Z nowym koszem jest jeszcze przytulniej. A Wy? Lubicie nasiadówki przy kominkach?

Related Posts