Zamówiłam z palety barw Anie kilka kolorów i dwa woski: biały i ciemny.
Niestety odkąd dzieci przejęły we władanie nasz dom można powiedzieć, że fotel jest po przejściach. Złamana poręcz, sfatygowana tapicerka oraz oderwana tasiemka. Na dobrą sprawę mogłabym się go pozbyć – w końcu “Ludwiki” wyszły już z powszechnej mody – wielki “bum” na nie dawno się skończył pozostawiając po sobie ogólne znudzenie tą stylistyką. Ale to zupełnie NIE W MOIM STYLU. Ja nie wyrzucam rzeczy. Ja wierzę, że mogą zyskać drugie życie.
Aby dać meblom drugie życie najpierw trzeba mieć plan na ich uratowanie. Ja takiego nie miałam. Postanowiłam za to dobrze się bawić. Poprosiłam moje maluchy, żeby wybrały kolor na jaki ma być pomalowany najpierw fotel. Wybrały przepiękny kolor kobaltu.
W pierwszej kolejności, zanim zabrałam się za malowanie powinnam, zdjąć tapicerkę, ale za pracę zabrałam się dokładnie dzień przed moimi urodzinami i następnego dnia mieli być u nas goście. Nie mogło zabraknąć jednego krzesła. Więc pomalowałam je na granatowo a tapicerkę przykryłam kocem…jak niedokończony obraz.
Po pierwszej warstwie fotel zyskał matową powłokę. Trochę brudzącą (bo fotel nie był woskowany).
Gdzieniegdzie też nie sięgnęłam i był niedomalowany. Koniecznie musiałam pokryć go drugą warstwą i zdjąć starą tapicerkę aby dotrzeć tam, gdzie nie pomalowałam.
Maźniecie z większym naciskiem i kolor stawał się trochę ciemniejszy (mieszał się z kolorem kobaltu), lżejsze pociągnięcie – kolor był jaśniejszy. Malowałam zupełnie spontanicznie, zostawiając mocniejsze ślady i prześwity kobaltu. Nie musiałam stosować żadnej przecierki, za którą nie przepadam. Spodobał mi się ten odcień. Chyba zainspirowałam się trochę jednym dwóch tegorocznych kolorów roku wg. Pantone (klik).
Kiedy niebieska farba już wyschła pora nałożyć wosk. Jest bezbarwny i ma piękny zapach pastowanej podłogi. Wosk nakładamy tym samym pędzlem co farbę (oczywiście czystym).
Początkowo myślałam nad tkaniną z kolekcji Hamilton, ale w końcu mój wybór padł na tkaninę z kolekcji Clark.
Po wyborze tkaniny odrysowałam na niej stary materiał. Potem za pomocą zszywacza przytwierdziłam materiał:
Teraz pozostał problem tasiemki wykończeniowej. Żadna nie pasowała:
Wpadłam na pomysł ufarbowania tasiemki. Początkowo wybrałam fiolet (Old violet) połączony z szarością:
Cały czas coś mi nie pasowało, wiec następną tasiemkę ufarbowałam na kolor Louis Blue. Dzieciaki wskazały ten kolor jako ładniejszy. Mnie też bardziej pasował.
Farby wykorzystane: Napoleonic Blue i Louis Blue Annie Sloan.
Biały wosk Annie Sloan
Okrągły pędzel Annie Sloan
Tkanina: Clark 2425 z Toptextil
tasiemka ozdobna pomalowana farbą Louis Blue Annie Sloan
igła okrągła