Popatrzyłam na zabawki mojej córki i pomysł na post narodził się sam. Z biegiem czasu plac zabaw mojej pociechy zaczął przypominać wysypisko śmieci: jest tam pusta plastikowa butelka z guzikami, torebka ryżu, pojemniczek po danonkach, miska kuchenna, drewniana łyżka. Ostatnio moja latorośl za pomocą zabawy butelką z guzikami stała się wierną kibicką naszej drużyny narodowej. Oto jej zestaw edukacyjny: Drewniana łyżka jest idealna, zwłaszcza teraz gdy mała ząbkuje. Oczywiście początkowo podchodziłam do jej zabawy z obawą że się zachłyśnie wsadzając jej trzonek zbyt głęboko do buzi i pilnie ją obserwowałam. Jednak jak to się mówi jak się nie sparzy to się nie nauczy i dwa razy chrząknęła, dwa razy się pobeczała i się nauczyła, że sama sobie też może sprawić ból. Dzisiaj do naszego zestawu dodałam dwie nowe, czyli słoiczek z cieciorką i butelka z zanurzonymi w niej różnymi przedmiotami: Możecie się śmiać, ale ja naprawdę uważam, że takie zabawki rozwijają kreatywność dziecka. A tego zęby było kreatywne pragnę dla niego najbardziej. Wtedy nigdy nie będzie się nudzić ze sobą. Uwierzcie, że nad takimi zabawkami stworzonymi przeze mnie dziecko spędza o wiele więcej czasu niż nad grającymi, kręcącymi, kolorowymi różnościami ze sklepu z zabawkami. A z naukowego punktu widzenia: “przedmioty codziennego użytku (kubeczki, łyżeczki, talerzyki, garnki, sitka plastikowe z rączką, przybory do mycia i kąpieli, wyłączniki, przyciski itd.), które można szeregować, odwracać przesuwać, można do nich przesypywać materiały sypkie np. ryż, groch, można na nich grać. Zabawki te rozwijają funkcje poznawcze, ruchowe, doskonalą słuch, wzrok i dotyk, rozwijają koordynację wzrokowo-słuchową, wzbogacają doświadczenia, przygotowują do podjęcia czynności samoobsługowych i sprawiają wiele radości; “ źródło Kolejna zabawa i nauka to obrazki zwierzątek, które zrobiłam samodzielnie. Z jednej strony jest zwierzątko a z drugiej jest wyraźnie napisana jego nazwa. Kiedyś widziałam program o tym jak skutecznie uczyć dziecko i od najwcześniejszych chwil można już zacząć. Ja zaczęłam, potem to przerwałam…no nie jestem systematyczna, ale czasem sięgam po to, aby kreatywnie zająć malucha, gdy jest już znudzony wszystkim w około. Dużo też zależy od kreatywności rodzica. Ja przeżywam prawdziwy “orgazm” (excuse – moi za takie wyrazy), gdy wiedzę na twarzy mego malucha takie twórcze zdziwienie. Choćby dzisiaj. Za skarby świata nie mogła dosięgnąć grającej zabawki. Wzięłam więc kawałek liny, sznura (ozdobnego, którego używałam przy okazji upiększania, tapicerowania moich ludwików) i zawiązałam zabawkę a drugą końcówkę położyłam w zasięgu mojej córy. Jakie było jej zdziwienie, że upragniona zabawka sama trafiła w jej ręce, gdy pociągnęła za sznurek. Jak przystało na małą księżniczkę ulubionym materiałem w asortymencie mojej córy jest tiul. Uwielbia przez niego patrzeć, jak delikatnie spływa jej na buzie. Uwierzcie mi robi wtedy nieziemskie miny. Pomysłów na zabawę z maluchem jest wiele. A Wy mamy jakie macie zabawy? Poszukuję inspiracji dla 10 miesięcznego szkraba. Kreatywność w kuchni Zresztą możecie mnie za to zganić, ale jestem mamą eksperymentującą w każdej dziecinie. Kulinarnej też. Od mniej więcej piątego miesiąca sporządzam papki nie w oparciu o jakieś przepisy tylko właśnie o próby smakowe. Kiedy mała pierwszy raz jadła ryż z jabłkiem musiał być on obowiązkowo z cynamonem mimo, że nigdzie nie było napisane że tak można. Później nasz hicior, czyli kasza manna z jabłkiem i suszona śliwką. Oczywiście kasza manna z prawdziwego zdarzenia gotowana na wodzie. Dzisiejszy eksperyment żywieniowy to kuskus z gotowaną brukselką. Dziecię zachwycone! Przyznam szczerze, że umarłabym z nudów gdybym miała jej gotować miarka w miarkę z przepisu.
DIY: domowe zabawki edukacyjne
1,2K
previous post