Mało jest rzeczy które tak szybko chwytają za serce i trzymają tak długo….Dla mnie taką rzeczą jest na pewno Norwegia, bo choć minął już prawie miesiąc odkąd stamtąd wróciliśmy, moje serce na jej wspomnienie bije wciąż szybciej. W sumie spędziliśmy w Norwegii 3 dni a wrażenie pozostało oszałamiające. Teraz już się nie dziwię, że osoby, które ja odwiedziły zawsze używają tego samego słowa – piękna. Naszą podróż zaczynamy w piątek wieczorem w Dramen. Zanim wyruszyliśmy do miejscowości Bajto gdzie nasi gospodarze mają tzw. hytte czyli chatę wypoczynkowa, rano udało mi się obfotografować najbliższą okolicę. Nie mogłam się powstrzymać żeby szkłem aparatu nie pozaglądać do domów Norwegów. a było na co popatrzeć. W Każdym domu obowiązkowo dekoracja w oknie :).
Domki drewniane, wszystkie pomalowane na podobne kolory: biały, żółty, czerwony.
Późnym popołudniem w sobotę wyruszyliśmy do hytty. Drogą prostą jak stół, z małą ilością samochodów chwila moment znaleźliśmy się w miejscowości oddalonej od Dramen o ponad 300km.
Mimo że był koniec kwietnia klimat nie przypominał wiosny.
Oto jak próbowałam wdrapać się na zaspę 🙂
Mimo że była niedziela i okoliczne sklepy były pozamykane, ja stałam z nosem przy szybie i podziwiałam cudowności w sklepie z pamiątkami. ach jak strasznie żałowałam że nie mogę wejść, poodtykać, pozaglądać. Dla mnie była to istna mekka.
A oto hytta cała z drewna. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie:
Kuchnia:
Lubię ten błękit:
A tu spaliśmy:
Ostatniego dnia naszej podróży w poniedziałek pojechaliśmy do Oslo. Jedną z ciekawszych atrakcji tego miasta jest park Vigelanda z 212 rzeźbami z kamienia i brązu przedstawiającymi łącznie prawie 600 postaci.
I jeszcze kilka migawek z Oslo. Miedzy innymi wspaniałe lofty w dzielnicy portowej.
Dla niedowiarków za całą podróż w obie strony zapłaciliśmy od osoby 130zł.