
Zaniedbuję ostatnio pisanie bloga, bo niestety po odchorowuje trochę szaleństwa Sylwestrowej nocy. Kiedy poprzednim razem byłam chora zaczęłam pisanie bloga… tym razem zyskałam też coś bardzo cennego. Kiedy wybrałyśmy się z mamą do apteki po lekarstwa, mama stanęła w kolejce a ja zaszyłam się w nowoodkrytym sklepiku. Sprzedaje się tam mydło i powidło….oprócz kwiatów można tam dostać poduszki, zasłony, różne dekoracyjne elementy. Mnie osobiście zainteresował płaski świecznik (głownie, dlatego że mama ma taki i zawsze mi się on u niej podobał – wykorzystywany, jako podstawka na masło) i już zamierzałam do kasy, kiedy moją uwagę przykuła roślinka stojąca w kątku, która w większości straciła liście, inne pożółkły a gdzieniegdzie widoczne były u niej pomarańczowe owoce. Pani sprzedawczyni wyjaśniła mi, że ta roślina idzie do śmietnika, bo została przelana, ale że nie ma powodu do smutku, bo wyhodowała ją jej teściowa z jednego takiego owocu. Zaświeciły mi się oczy i wyszłam ze sklepu nie tylko ze świecznikiem, ale także z 5 owocami podarowanymi przez przemiłą panią ze sklepu „La Belle Maison”. Moją zdobyczą okazała się Psianka (Solanum) a tak będzie wyglądać w przyszłości (zdjęcie wyżej).
Trzy owoce rozkroiłam, a nasionka ususzyłam a 2 zakopałam w ziemi. Zobaczymy czy coś z nich wyrośnie w końcu nie ma wiosny tylko zima i okres, kiedy ta roślinka przebywa w spoczynku. Jeśli się nie uda to cały proces powtórzymy w marcu. Bardzo się z niej cieszę. W końcu to roślina zdobyczna każda rzecz zdobyczna ma u mnie podwójną wartość. Marzę żeby moja psinka stała się ozdobą białej klatki, którą zamieściłam w przedostatnim poście.