Salon krok 1: Drzwi. Dlaczego boimy się ciemnych kolorów?

by Kasia Bobocińska

Dziś chciałabym Wam pokazać mój pierwszy projekt na 2017 rok. Już podczas przygotowania artykułu o kolorze roku, ciemnofioletowy Shadow ogromnie przypadł mi do gustu. Wpadłam jak śliwka w kompot. Był na tyle intrygujący, że zapragnęłam go mieć. I pewnie byłby to typowy post w stylu “patrzcie, przemalowałam drzwi”, gdyby nie aspekt psychologiczny. Otóż pomalowanie drzwi na ciemny kolor było dla mnie szokiem. Dziś mija piaty dzień i wreszcie jestem zadowolona, wreszcie zaakceptowałam zmianę. A że lubię zadawać pytania, to ten post jest próbą odpowiedzi na jedno z nich:

Dlaczego choć kolor nam się podoba możemy czuć się, źle w jego towarzystwie lub początkowo nie możemy go zaakceptować?

Sam fakt wyboru ciemnego koloru, gdy dotąd otaczały mnie jasne kolory, był stresujący. Z jednej strony mocno pragnęłam zmian, bo pokój wydawał mi się nijaki i mdły a z drugiej strony z tyłu głowy błąkała się obawa, czy:

  • nie przytłoczy wnętrza
  • nie sprawi, że będzie ciemniej
  • nie będzie zbytnio przykuwał wzroku, jako jedyny element ciemny (oprócz telewizora) na jasnej ścianie

Nie obawiałam się absolutnie zmian (są one moją codziennością), ale obawiałam się zastosowania tak ciemnych barw. Zaskoczyło mnie to zupełnie, bo wydawało mi się, że z każdym kolejnym projektem zyskiwałam doświadczenie i takie obawy powinny być mi obce. To ja, jako projektant, powinnam mieć tą pewność i zarażać ją klienta. Główna obawa, która na pewno pojawi się Wam w głowie, to: Czy nie będzie za ciemno? Tak już mamy, że lubimy światło, słońce oraz jak jest jasno we wnętrzu. Na pewno nie chcielibyśmy zamienić jasnego przestrzennego wnętrza w ciemną, depresyjną klitkę.

Czy Wy też macie obawy przed stosowaniem ciemnych barw?

Dlatego malowanie ścian czy większych powierzchni na ciemny kolor trzeba przemyśleć. Ciemne ściany wybrać tylko do dobrze nasłonecznionego wnętrza. Wiedzieć, co wówczas zyskujemy:

  • przytulność
  • charakter – wnętrze nie wydaje się mdłe
  • natychmiastowy efekt dekoracyjny – póki, co ciemne ściany nadal należą do rzadkości
  • idealne tło do fotografii produktowej, czy eksponowania dodatków (Lubicie złoto? Bo ja bardzo. Ciemne tło jest idealne dla złotych dodatków)

I oczywiście zdawać sobie sprawę ze strat:

  • pokój będzie zapewne ciemniejszy, szczególnie w pochmurne dni
  • pokój może sprawiać wrażenie przytłaczającego
  • pokój będzie wydawał się mniejszy, tracimy efekt ogromnej białej przestrzeni

Czasem podążanie za pragnieniem może skończyć się rozczarowaniem a czasem po prostu musimy mieć więcej czasu na przyzwyczajenie się do zmian.

Mój salon od lat utrzymany był w odcieniach bieli. Przyzwyczaiłam się do tego. Z wąskiego przedpokoju nagle wychodzimy w ogromną białą przestrzeń (przypomnę Wam tylko, że mam w przedpokoju antresolę, więc różnica różnica wysokości sufitu pomiędzy tymi dwoma pomieszczeniami jest znacząca). To zawsze robiło wrażenie. Na mnie, na moich gościach. Zwykle po wejściu do salonu było ogromne “wow!”. To za sprawą przestrzeni, wysokości wnętrza i dominującej bieli.

Po jakimś czasie zapragnęłam zmian. Leży to w mojej naturze. Jednych ludzi męczy remont a ja czuję się chora, jak nie mogę robić kolejnych “projektów”. Jestem od nich uzależniona. A ponieważ zwykle pociąga nas to, czego nie mamy, to pomyślałam, aby do salonu wprowadzić trochę ciemnych barw.

Każdy z nas jest inny, każdy z nas lubi inne kolory i co najważniejsze, każdy z nas ma barwy, z którymi dobrze się czuje oraz takie, z którymi niekoniecznie jest mu po drodze. Czasem nam się to zmienia i otwieramy się na nowe doświadczenia, eksperymentujemy a czasem niechęć do danej barwy jest tak wielka, że zostaje z nami do końca. Są też takie przypadki, że nie zdajemy sobie sprawy, że kolor, który na pierwszy rzut oka nam się podoba, może na nas źle oddziaływać do momentu, kiedy nie będziemy przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Kiedyś przy okazji tygodnia kolorów, wywiązała się dyskusja na temat czerwieni. Część z Was mówiła, że czuje się źle w czerwonym wnętrzu a inni zapewniali, że wcale nie działa na nich pobudzająco lub denerwująco. Wszystko zależy od naszych indywidualnych upodobań.

Gdybyście mnie zapytali pół roku temu czy pomalowałabym drzwi na kolor fioletowy odpowiedziałabym: W życiu!

Jednak ciemny fiolet z domieszką szarości, uwiódł mnie do tego stopnia, że zapragnęłam go w swoim wnętrzu!

Podjęłam wyzwanie. – Czas poeksperymentować! – Nie trzeba się bać zmian.

Zmiany w salonie zaczęłam od drzwi. To mój pierwszy krok. Zobaczcie, jakie jeszcze zmiany planuje w salonie:

DIAGNOZA wnętrza: NUDA!

Drzwi.

Zauważyliście, że każde drzwi w moim domu są w innym kolorze? Mam soczystą zieleń w kuchni, kremowe stare drzwi do toalety, białe drzwi oddzielające salon od przedpokoju oraz drugie drzwi w salonie inspirowane ciemnym fioletem Shadow. A niedługo dojdzie kolejny kolor.

Szaleństwo.

Osobiście uważam, że za mało w naszych domach wykorzystujemy możliwości dekoracyjnych drzwi. Zwykle są w jednym kolorze, bardzo ujednolicone. Ja mam na nie inny pomysł. Za ich sprawą można bardzo szybko zmienić przestrzeń. Poza tym, przemalowanie drzwi zajmuje od 4 do 6 godzin.  Jest łatwiejsze niż przemalowanie ściany a może dać bardzo ciekawe efekty.

We wpisie Kolory roku 2017 zapowiedziałam, że użyję w domu koloru, ciemnofioletowego. Inspirując się tegorocznym kolorem roku Shadow. Jak zapowiedziałam, tak się stało.

Z ogromnej palety farb Śnieżki wybrałam trzy kolory, aby wybrać najbardziej przypominający przybrudzony fiolet.

pomalowanie drzwi na ciemny kolor

Ostatecznie zdecydowałam się na kolor farby Śnieżki Supermal – numer S 7010-R70B.

Często pytacie mnie, gdzie można kupić emalię do drewna i metalu Supermal w kolorach z mieszalnika? Sprawdźcie, gdzie w waszej okolicy znajduje się sklep Śnieżki – tutaj wyszukiwarka (klik).

Dzięki temu, że podjęłam wyzwanie i zaryzykowałam, mogę śmiało Wam napisać o zaletach i wadach zastosowania ciemnych kolorów we wnętrzu.

pomalowanie drzwi na ciemny kolor

Moje stare drzwi. Rocznik 1936.

A teraz czas na “before and aftter”:

Wiecie co? Przekonałam się do tej zmiany! A żebyście wiedzieli, że nie było łatwo, przytaczam to, co napisałam w dniu metamorfozy:

Nie powiem, że drzwi zostaną z nami na zawsze. Na razie jesteśmy na etapie testów. Z jednej strony nowe drzwi budzą wrażenie przytulności a z drugiej ciemny kolor nieco przytłacza wnętrze. To jedyny ciemny element na tej ścianie, dlatego zbyt bardzo przykuwa wzrok. Jest na pewno oryginalnie. Efekt, jaki uzyskałam budzi moją wątpliwość. Drzwi pomalowane na taki kolor przypominają bardziej wejściowe niż wewnętrzne. Na razie dopasowuję się do nich. Zmiany mogę dokonać w każdym momencie. Rano, kiedy rodzina wychodzi z domu mogą być fioletowe a wieczorem białe. Pod biurkiem trzymam puszkę białej farby. Tak na wszelki wypadek.

 

Z perspektywy czasu muszę napisać, że najlepiej zadziałał na mnie “efekt białej puszki” schowanej pod biurkiem.  Świadomość, że zmiany nie są ostateczne, ułatwiła mi ich zaakceptowanie.

Pierwszy krok i zmiana, jaka zaszła również we mnie, ułatwi mi krok drugi. Tym razem ostateczny. Planuję przemalować cegły. jak wiadomo można to zrobić tylko raz.  Ja do metamorfozy salonu wybrałam metodę małych kroków.

(na zdjęciu drzwi pokryte pierwszą warstwą farby)

A to mój pomysł na salon. Nie odkrywam jednak wszystkich kart. Jednej rzeczy na razie nie ujawniam. Myślę, że Was zaskoczę, choć będzie to najbardziej pracochłonna część projektu. Chodzi mi o miejsce, gdzie teraz wisi telewizor wraz z nieestetycznymi kablami.

I jak Wam się podoba mój nowy projekt? Sporo jest jeszcze do zrobienia. Wiem, że zdania co do koloru drzwi będą podzielone. Wystarczyło zapytać rodziny, aby wiedzieć, że jest tak samo dużo zwolenników, jak i przeciwników tej metamorfozy. A Wy, do jakiej grupy się zaliczacie? Cieszę się, że wstrzymałam się kilka dni z publikacją, aby przyzwyczaić się do koloru i ostatecznie go zaakceptować.

Za pomoc w realizacji projektu dziękuję marce Śnieżka.

Related Posts