KUPILIŚMY STARY DOM – 4 rzeczy, które sprawiły, że wiedzieliśmy, że to TEN

by Kasia Bobocińska

Kupiliśmy stary dom, ale Wy to wiecie, prawda? Dużo z Was śledziło poprzednie posty z cyklu Never Ending Story a w nich między wierszami wyczytaliście, że coś się dzieje. I to od dawna, bo cała procedura zakupu domu trwała od kwietnia do lipca. Długo milczałam, nie mogąc Wam powiedzieć o swojej radości. Bo ta radość pojawiła się na początku, kiedy znaleźliśmy nasz stary dom i gdzieś tak, miesiąc po jego zakupie, kiedy wszystkie emocje już opadły. To był dla nas bardzo stresujący czas. Wszystko mogło się zdarzyć. Na potwierdzenie moich słów dodam, że sprzedający po całej procedurze sprzedaży domu powiedział, że gdyby nie umowa przedwstępna, to on by się wycofał! Kiedy podpisywaliśmy ostateczny akt notarialny trwało to ponad 3 godziny, a ja w trakcie wyszłam ze łzami w oczach, bo wszelkie ustalenia końcowe („co zabieram, a co zostaje”) były dla mnie nie do zniesienia. Mieliśmy do czynienia ze starszym człowiekiem, który sporo obiecywał, a później o tym zapominał. Potem przyszło oczekiwanie na odbiór kluczy i ostateczne wyprowadzanie byłych właścicieli. A kiedy powinnam się już cieszyć … zaczęliśmy odkrywać kolejne rzeczy „do zrobienia” i nawet nie było na to czasu!

Właścicielami domu zostaliśmy na początku lipca (jako pierwsi dowiedzieli się o tym członkowie grupy W starym domu). Kiedy odebraliśmy klucze do naszego domu, dopiero wtedy poczułam, że jest NASZ (oficjalnie podpisaliśmy akt notarialny w połowie czerwca). I zaczęłam się bać.

Jest kilka takich chwil w życiu, na które czekasz z wytęsknieniem i martwisz się wcześniej, czy jak nadejdą, będziesz wiedziała (wiedział), że to one. Pierwszą, był bez wątpienia wybór partnera życiowego (jako nastolatka długo myślałam o tym, czy jak przyjdzie miłość, to będę wiedziała, że to ona). Drugą, zdecydowanie był początek porodu (czy te skurcze to już poród, czy nie i czy jechać do szpitala). Trzecią, był wybór domu.

I wiecie, co Wam powiem? Nie jest idealny. Nigdy nie będzie. Możesz starać się zaprojektować swój wymarzony dom „od zera” i początkowo sądzić, że jest idealny (choć śmiem twierdzić, że jak w nim zamieszkasz, to przestaniesz tak myśleć). Zakup starego domu to kompromis. Daleko idący kompromis.

 

Kiedyś we wpisie: Chce kupić stary dom, ale jaki? napisałam Wam w  punktach czego oczekujemy od naszego przyszłego domu:

  1. Punkt 1 – zaliczony. Działka ma ponad 2 tysiące metrów.
  2. Punkt 2 – zaliczony/niezaliczony W ogłoszeniu do sprzedaży był dom o powierzchni 120 metrów kwadratowych, podczas sprzedaży okazało się, że w rejestrze gruntów dom ma 98 metrów kwadratowych, w operacie szacunkowym na podstawie pomiarów dom ma 110,8 metrów kwadratowych. Ile ma naprawdę? Mnie z pomiarów wyszło 130 metrów. Akurat w przypadku tej nieruchomości rozmiar nie ma dla nas takiego znaczenia, bo na posesji est jeszcze kilka budynków, które zrekompensują nam wszelkie niedobory powierzchni.
  3. Punkt 3- zaliczony Na górze są 3 sypialnie, czyli optymalnie, tak jak chcieliśmy, a licząc dodatkowy domek to jest ich znacznie więcej
  4. Punkt 4- zaliczony 900 m od stacji kolejowej, 700 m od autobusu
  5. Punkt 5- zaliczony/niezaliczony dojazd pociągiem do centrum zajmuje nam 50 minut, dojazd samochodem ok 45 – 50 min minut ze względu na korki, tak więc nieco dłużej niż zakładaliśmy
  6. Punkt 6- zaliczony/niezaliczony nasz dom znajduje się 30 km od Warszawy
  7. Punkt 7- NIEZALICZONY I to jest największy kompromis, na jaki musieliśmy pójść. Kiedy wracałam z pierwszych oględzin domu mówiłam: „wszystko fajnie, ale ten szum z drogi”. To jest główny mankament. Dom od drogi oddziela podwójny ogród, ale szum jest słyszalny. Za to w sobotę i niedzielę, kiedy na działce tak naprawdę się wypoczywa, ruch jest znacznie mniejszy. i pewnie niedługo, kiedy powstanie obwodnica w ogóle nie będzie dla nas problemem. Zresztą dom za bardzo nam się podobał, żebyśmy mieli się tym przejmować 🙂
  8. Punkt 8- zaliczony zdecydowanie jest to dom z klimatem i nie jest ruiną, gdyby nie nasze poczucie estetyki i dwójka dzieci, pewnie moglibyśmy w nim zamieszkać bez remontu
  9. Punkt 9- zaliczony dom ma dostęp do wszystkich mediów: prąd, gaz i szambo, zamiast kanalizacji
  10. Punkt 10- zaliczony może nie jest to daszek mansardowy, ale ma równie piękny kształt i nie jest pokryty eternitem

Jak znaleźliśmy nasz dom?

W  poprzednim wpisie podsumowałam prawie czteromiesięczne poszukiwania starego domu: Jakie domy wiedziałam?.  Okazało się, że zanim zdecydowaliśmy się na TEN widzieliśmy, aż 20 innych domów. Czasem, zastanawiam się, czy na wybór, nie maiło też wpływu, zmęczenie długimi poszukiwaniami. Odkąd zaczęliśmy szukać naszego domu, nasi znajomi opowiadali nam swoje historie, związane z zakupem ich domów, czy mieszkań. Zawsze pojawiał się motyw okazji i niesamowitego szczęścia, przypadku, farta. Dlaczego tak jest? Tego nie wiem, ale nam też się udało i też myślimy, że mieliśmy dużo szczęścia. Zakładam, że psychologowie dawno zbadali ten temat i być może nasza psychika tak reaguje na duży wydatek, jaki musieliśmy ponieść lub rzeczywiście jest to “coś”, co na nas tak wpływa.

Jak znaleźliśmy nasz dom?  Cofnijmy się na chwilę do moich urodzin, 22 marca. Już wcześniej zaplanowałam, że zrobię tego dnia coś szalonego. Mogłam wybrać skok na bungee, ale ja wolałam wpaść się z sernikiem do jakiegoś obcego faceta. Marzenia są różne i różni są ludzie. Ten sernik, ten facet, to nie przez przypadek, to z miłości! I to miłości od pierwszego wejrzenia do pięknego domu. Wszyscy zgodnie napisaliście (pod poprzednim postem), że dom w Halinowie, to najpiękniejszy dom, jaki widzieliśmy podczas całych naszych poszukiwań. To prawda. Zgadzam się z Wami. Czasem żałuję, że to nie ten. Potem jednak, przypominam sobie, że oprócz wyglądu zewnętrznego liczy się środek. To znaczy, nad wyglądem zewnętrznym można popracować a wnętrza (układu pomieszczeń), tak łatwo nie zmienisz. To tak jak z ludźmi. Czasem wyobrażam sobie, że Halinów to piękna naturalna blondynka, która niestety ma bardzo zły charakter. Natomiast, mój dom to taka “Brzydula” z potencjałem i naprawdę fajnym wnętrzem. Wszystko ma poukładane w głowie, bo rozkład pomieszczeń jest świetnie zaplanowany. W Halinowie układ funkcjonalny wcale nie zachwycał i pomimo pięknej bryły, to w środku sporo by było do zmiany. Poza tym, wnętrza były niskie i ciemne. Niemniej bryła zachwycała.

Nie udało się go kupić a tydzień a dosłownie 3 dni później, w sobotę zobaczyłam wyjątkowo atrakcyjne ogłoszenie. W miarę ładna bryła, duża działka oraz cena jak dla Nas, to te trzy rzeczy, na które w pierwszej kolejności zwróciłam uwagę. Szybki telefon do mojej agentki nieruchomości z informacją, że chcę natychmiast tam jechać (ogłoszenie ukazało się dzień wcześniej, w piątek, to była prawdziwa “świeżynka” na rynku nieruchomości). Pojechałam już we wtorek z samą agentką bez męża. Podczas naszych oględzin pod posesję podjechało młode małżeństwo które wypatrzyło dom z Google i też chciało zobaczyć, ale już bez pośredników. Pojawiał się element presji (opisywałam Wam to tutaj). Po powrocie byłam skołowana. Na sobotę, czyli tydzień od ukazania się ogłoszenia, na oglądanie sprosiłam całą swoją rodzinę. Po zachwycie rodziców powoli pozbywałam się wszelkich wątpliwości. Na poniedziałek (3.04) umówiliśmy się na spisanie umowy – protokołu (na razie z agencją). Działam bardzo szybko. Do z rodziną oglądałam 1 kwietnia a 4 kwietnia wylatywałam na targi Salone del Mobile do Mediolanu. Po powrocie, 10 kwietnia udaliśmy się na umówioną wizytę u Notariusza w celu podpisania umowy przedwstępnej. Zobaczcie jakie tempo:

  • 24.03 ukazuje się ogłoszenie o sprzedaży nieruchomości
  • 28.03 jadę na oględziny z agentką
  • 01.04 dom ogląda cała rodzina
  • 03. 04 podpisujemy protokół deklaracji kupna, czyli uzgodnienie warunków transakcji
  • 10.04 podpisujemy umowę przedwstępną u Notariusza

Potwornie się bałam, ze podczas pobytu w Mediolanie sprzedający się wycofa. Okazuje się , że on też się bał. Gdyby nie ten pośpiech sprzedający wycofałby się ze sprzedaży. Wszystko działo się bardzo szybko. O samej procedurze zakupu opowiem Wam przy kolejnej okazji.

Nasz dom nie jest tak piękny wizualnieale za to ma wiele zalet jakie sprawiły, że to on. 

4 RZECZY, KTÓRE SPRAWIŁY, ŻE POWIEDZIELIŚMY “TAK”

  1. funkcjonalność i piękny układ pomieszczeń – nie mogłam sobie wymarzyć lepszego. Na powierzchni ok 120 metrów mam: 3 sypialnie, kuchnię, 2 łazienki salon z oddzielną jadalnią, kuchnię , garderobę i ogród zimowy.
  2. ogród z potencjałem; przepiękny ogród skradł mi serce od pierwszego wrażenia
  3. cena, po oglądaniu nieruchomości w Milanówku, Brwinowie, Podkowie Leśnej cena była przynajmniej o 30% niższa
  4. dużo pomieszczeń gospodarczych – dodatkowy metraż

A tak wygląda plan naszego Domu (powierzchnia bez uwzględniania skosów 167 metrów kwadratowych) :

Czas na zdjęcia.

W dniu, w którym pierwszy raz zobaczyliśmy nasz dom, wyglądał on tak:

WIOSNĄ:

LATEM:

Kupiliśmy stary dom

Na razie to wszystko, ale widzimy się za tydzień ze szczegółowymi planami remontowymi. Opowiem Wam o tym co chce zrobić – zmienić w domu. Pokażę WAM też wnętrza domu.

Zapraszam Was na pozostałe części cyklu Never ending Story:

JAKIE DOMY WIDZIAŁAM

NEVER ENDING STORY: STARY DOM W MILANÓWKU

NEVER ENDING STORY: MAGICZNE STARE OGRODY

NEVER ENDING STORY: CENY DZIŁEK W OKOLICACH WARSZAWY

NEVER ENDING STORY: CHCĘ KUPIĆ STARY DOM, ALE JAKI?

NEVER ENDING STORY: O WILLI SZEMBEKÓW I ZŁAMANYM SERCU

NEVER ENDING STORY: POSZUKIWANIA STAREGO DOMU.

NEVER ENDING STORY: JAK KUPIĆ STARY DOM? | MR. VINTAGE |

Wszystkich zainteresowanych tematyką starych domów zapraszam do grupy: W STARYM DOMU!

Podobał Ci się post? Jeśli tak, to będzie mi bardzo miło jak go UDOSTĘPNISZ. Niech się niesie

 

Related Posts