ŁDF 2016 – Czy było na czym oko zawiesić?

by Kasia Bobocińska
Minął prawie miesiąc od mojego pobytu w Łodzi. Celowo nie spieszyłam się z relacją z tegorocznego Łódź Design Festiwal, mimo, że jest ona obowiązkowym punktem na blogu, po powrocie z Festiwalu. 
Przyjeżdżam na ŁDF od lat, a dokładnie od 2011 roku. Kiedy pierwszy raz odwiedziłam ŁDF to wystawy prezentowane były w starej fabrycznej hali na ul:Targowej 35. W loftowych klimatach przeżywałam swoje pierwsze spotkania z designem. Pomimo że, wnętrza nie prezentowały się tak okazale, jak obecna lokalizacja Festiwalu na ul:Tymienieckiego 3, absolutnie pokochałam ten festiwal. Miłością szczerą i bezgraniczną.
I dlatego właśnie zwlekałam z relacją. Bo ostatnio mam wrażenie, że moja miłość poddawana jest ciężkiej próbie.

Mogłabym napisać, że niektóre z wystaw tegorocznego ŁDF zaskakiwały, ale nudą lub skwitować wszystko stwierdzeniem: “nie było co oglądać”, bo i takie opinie słyszałam. Niemniej ja lubię patrzeć na świat pozytywnie i wolę skupić właśnie na pozytywach.  Zbyt dużo jest zewsząd negatywnego przekazu, żeby wprowadzać go również w świat sztuki i przeżyć jakie daje obcowanie z designem!
Zapraszam na moją relację z tegorocznego ŁDF, gdzie zaserwuję Wam odrobinę dziegciu z całą beczką miodu. Nie byłabym sobą, gdybym nie wbiła gdzieniegdzie choć jednej małej szpileczki. 
Gdy patrzę na wystawę, taką, jak ta powyżej, wiecie czego mi brakuje? Muzealnych kapci. W XXI wieku stać nas na bardziej emocjonujący przekaz szczególnie, że wystawa porusza bardzo ważny temat: architektury humanitarnej.  Przekaz, który odbijał się od pustych ścian.
Cieszę się, że ŁDF ma z roku na rok więcej patronów i tak zwanych wystaw sponsorowanych, bo dzięki temu marki naprawdę prześcigają się w tym, aby przyciągnąć naszą uwagę czego dowodem jest zdecydowanie ekspozycja CHORS, którą możecie podziwiać na zdjęciu powyżej. Nie dało się przejść obok niej obojętnie. 
Z kolei wymieniana, jako jedna z ciekawszych wystaw No Randomness zbyt mocno kojarzyła mi się z zeszłoroczną świetną ekspozycją: Niewidzialni Bohaterowie. Geniusz rzeczy codziennych przygotowana przez Vitra Design Museum (kto ciekawy zeszłorocznej relacji z ŁDF – klik). A zeszłoroczna wystawa wywoływała znacznie więcej emocji, niż tegoroczna.
Z tej wystawy zapamiętam przede wszystkim jajko w rulonie:
Akurat w trakcie jej oglądania spotkałam Marysię z bloga Mieszkać pięknie, która tak pięknie skomentowała to jajko: “juuu”
A teraz już rozleje się litrami miód.
Dobrym duchem tegorocznego Łódź design Festiwal była Ania Diduch, którą spotykam, chyba na każdym festiwalu a od jakiegoś czasu występuje, jako naczelna magazynu Priv. Tym razem Ania była kuratorem dwóch wystaw, z których jedna była jedną z najlepszych zaprezentowanych na tegorocznym ŁDF.
Pierwsza z jej wystaw to:
Szkłotyk. Sztuka i technologia w projektach Drostów.

Szklane przedmioty codziennego użytku w nowym kontekście. Jakim? Niezwykle interesujące projekty Drostów, jednych z najsłynniejszych powojennych projektantów szkła użytkowego, które z założenia przeznaczone są do dotykania, na wystawie stały się eksponatami.
RETROspekcje
Druga wystawa to majstersztyk w czystej postaci. Ogromne chapeau bas dla Ani i dziewczyn z Wood&Paper, które skontaktowały się z kilkudziesięcioma różnymi markami, aby na wystawie poświęconej przedmiotom retro związanych z wzornictwem lat 50. i 60. Jestem pod jej ogromnym wrażeniem. Wyobraźcie sobie jaki efekt zrobiła na mnie i zwiedzających, gdy z morza szarości wyłoniło się coś tak kolorowego. Ta wystawa to ogromny sukces. Wyróżniała się, zachwycała! 
A to druga najlepsza wystawa. Podpisuję się pod nią rękami i nogami :

et(n)os, wpływ łowickiej sztuki ludowej na współczesne projektowanie
Te przepiękne białe koszule zwane są bielunkami lub bielonkami. Dawane były w prezencie z okazji rocznic albo imienin a na niektórych mankietach możemy dostrzec jeszcze ręcznie wyszyte dedykacje.
A to zielone cudeńko chciałabym mieć w swojej szafie. Nawet szukałam takich współczesnych kubraków. Niestety obecnie robione są z paskudnego materiału. Gdybym miała takie ubranko w swojej szafie, nosiłabym je z dumą. Gdyby tylko miało nieco inne podszycie, bo te może okazać się zbyt szorstkie. Dlaczego nie można już kupić takich ubrań? Przecież to absolutnie cudowna i piękna rzecz!
Podczas tej konkretnie wystawy odnalazłam siebie i dosłownie i w przenośni a to za sprawą pracy Kasi Kmity. A wiecie co jest najbardziej przerażające? Praca nosi tytuł: “Lalka”.

“Wielkoformatowe reklamy z celebrytami, neony z nazwami marek i ich logotypami, plakaty filmowe z bohaterami kreskówek, czy bilboardy w agresywnych kolorach z pretensjonalną typografią, to nieodłączne części współczesnej dużej aglomeracji. Kasia Kmita w swoich pracach umiejętnie separuje te elementy miejskiego folkloru, włączając je w najbardziej rozpoznawaną reprezentację folkloru wiejskiego – wycinankę”

A to zdecydowanie najbardziej wyczekiwana przeze mnie cześć ŁDF:
Krążyłam po ekspozycji Must Have z kocim uśmieszkiem na utach. Dlaczego? Tak wiele elementów dostrzec można w domach blogerek. Mapy od MAPTU, porcelanę od Vola, Renesans z Bolesławca i jeszcze kilka innych. Z dumą też patrzyłam na stoliki Two or three things – moje zeszłoroczne odkrycie w Mediolanie, których autorkę poznałam osobiście i bardzo jej kibicuję (klik).
Oczywiście największe emocje wywołała u mnie wystawa Make me, na którą czekam zawsze z ogromną przyjemnością.
Pieczyńska Joanna Z natury POLSKA

ÅOOMI Design Studio Kolekcja ceramiki MESS & DUST POLSKA

Przybyłowska Daria Torba Architekta POLSKA

Penadés Jorge Structural Skin HISZPANIA/Iżykowicz Kamila RITU POLSKA
Podobał mi się tegoroczny zwycięzca nagrody głównej a raczej zwyciężczyni bo jest nią barierka. Ale nie taka zwykła barierka. Jak miło było obserwować jak Instrument miejski, bo tak nazywa się ten projekt, sprawiał widzom. Czasem wystarczy się zatrzymać i posłuchać głosów widzów, czasem są to szyderstwa a czasem pozytywne zachwyty. Ten przedmiot wyzwala w ludziach, coś co dawno ukryli w sobie, gdy wkraczali w dorosłość. Wyzwala w nich dziecko, dzieciaka, bachora grającego na płocie, barierce włócząc się niespiesznie ze szkoły do domu. Bardzo fajny projekt – tak wnoszę na podstawie obserwacji, ludzkich reakcji (ładnie to brzmi).

Pfeifer Jan Instrument miejski POLSKA

“Celem projektu jest stworzenie miejsca spotkań, zabaw i doświadczeń audialnych. Przekazywanie radości, jaka płynie ze wspólnego muzykowania. Projekt jest wynikiem obserwacji zachowań dzieci na terenie Parku Bródnowskiego w Warszawie. Dzieci, przechodząc pomostem, uderzają patykami w szczeble barierki, tworząc przy tym przypadkową muzykę.” – ŁDF

Nie da się przejść obojętnie obok niesamowitych wyrobów huty szkła kryształowego “Julia”. Zachwyca od pierwszego spojrzenia.

Oczywiście nie byłoby Łodzi bez miłych spotkań przy kawie.

Jak widzicie tegoroczny ŁDF upłynął mi pod hasłem retro & folk. I oczywiście wracam tam za rok! Cokolwiek by mówili, pisali, to jest póki co i od lat, najlepszy festiwal Designu w Polsce.
Niepublikowane materiały, pliki do pobrania, nowości. Bez spamu!
* indicates required
Adres e-mail *

Related Posts