Lato w ogrodzie

by Kasia Bobocińska
U nas wreszcie zaczęło się lato z dzieciakami. Skończyły się klubiki malucha, przedszkola i od początku sierpnia spędzamy czas we trójkę (bo ktoś jednak musi być poważny i chodzić do pracy). Kiedy temperatury sięgają zenitu uciekamy z miasta do ogrodu moich rodziców. Choć ogród to niemal nadużycie, bo przecież to bardziej las. Kiedy temperatura w mieszkaniu (na czwartym piętrze) wynosi prawie 30 stopni w ich domu w tym samym czasie jest 23 stopnie. Różnica jest ogromna.
Ogród, ogrodem, ale sam w sobie nie stanowi dla dzieciaków atrakcji.  Musieliśmy postarać się o zabawki ogrodowe i trafiliśmy do sklepu Meblobranie.pl.


Od jakiegoś czasu wszelkie uroczystości rodzinne wykorzystujemy na zbiórki w celu zakupu dużych zabawek ogrodowych. Niedawno w naszym ogrodzie pojawiła się trampolina. To chyba swoisty znak naszych czasów, bo gdzie nie spojrzeć, to tam gdzie dzieci tam w ogrodzie stoi trampolina. 

Na placu zbaw, w przedszkolu, do którego uczęszczała córa a nawet w przydrożnym barze gdzie zatrzymaliśmy się w drodze znad morza – wszędzie kolorowe plastikowe domki. I wszędzie można było usłyszeć tekst “Mamo, chcę taki”. Długo byłam na NIE, bo uważałam, że taki domek to zabawka na chwilę. W końcu, gdy terroryzm córki osiągnął już maksymalny poziom postanowiliśmy zrzucić się i kupić domek + zjeżdżalnię + tunel w jednym. Córka ma domek do zabawy w dom czy cukiernię a synek raczkuje w tunelu. 

I może ktoś zaprotestuje, że nie jest to rzecz handmade, że nie tippi, że nie “sielankowe zabawy”, ale kochani spójrzmy prawdzie w oczy. Na kocu dzieci wytrzymały mi góra 10 min i to przy moim ogromnym zaangażowaniu. Naprawdę się starałam zatrzymać je przy sobie: czytałam książeczki, zabawianym lalkami. Nic z tego. Po chwili załączał się tekst: 

– “Chodźmy na plac zabaw” 
Nie było zmiłuj. Teraz całe życie rodzinne kręci się wokół tej zabawki. Dzieciaki wykorzystują ją do granic możliwości a my siedzimy sobie na leżaczkach. Teraz to dopiero jest sielankowo. Jako alternatywę mamy zawsze piaskownicę czy wspominaną wcześniej trampolinę. 
A sam domek zjeżdżalnia Funtivity jest firmy Keter. Myślałam, że Made in China  a okazało się, że wyprodukowano go w Izraelu. Póki co, jest odporny na wszelkie ataki dzieciaków, bo jak się pewnie domyślacie do wchodzenia na niego nie służy im drabinka.

 

Maluchy tak rwały się do pomocy przy składaniu domku, że trochę nam się  zeszło. Po pewnym czasie dostawaliśmy wysypki, gdy córka po raz kolejny pytała “tato już mogę zajeżdżać?”. Maluch skutecznie ukrywał nam części po całej działce.
Nie pytajcie mnie dlaczego moja córa, jak tylko wstała rano zadecydowała, że założy kalosze i chodziła w nich do samego wieczora!

Kiedy żar leje się z nieba nie mamy ochoty na żadne spacery a dzieciaki nie mają już żadnej wymówki bo wszystko jest na miejscu.

Related Posts